W obronie Albeldy

Jeśli uwa­żasz, że David Albel­da pró­bu­je znisz­czyć Valen­cię i wina jest po jego stro­nie wyobraź sobie nastę­pu­ją­cą sytu­ację:

Przy­cho­dzisz na świat w War­sza­wie, od dzie­ciń­stwa jesteś fanem sto­łecz­nej Legii. Uczęsz­czasz na spo­tka­nia z zie­lo­nym sza­li­kiem na szyi, emo­cjo­nu­jesz się każ­dym spo­tka­niem. Jed­no­cze­śnie uwiel­bia­jąc grać w pił­kę i marząc o karie­rze wiel­kie­go zawod­ni­ka, decy­du­jesz się roz­po­cząć tre­nin­gi w mło­dzie­żo­wej dru­ży­nie war­szaw­skie­go zespo­łu. Oka­zu­je się, iż masz talent, z cza­sem awan­su­jesz do dru­giej dru­ży­ny, póź­niej roz­po­czy­nasz tre­nin­gi z senio­ra­mi. Wywal­czasz miej­sce w skła­dzie, regu­lar­nie wystę­pu­jesz w ligo­wych roz­gryw­kach. Two­ja dobra posta­wa zarów­no w lidze, jak i euro­pej­skich pucha­rach nie może umknąć selek­cjo­ne­ro­wi naro­do­wej repre­zen­ta­cji. Speł­nia się jed­no z Two­ich naj­więk­szych życio­wych marzeń — debiu­tu­jesz w kadrze. Z cza­sem sta­jesz się kapi­ta­nem swo­je­go zespo­łu oraz ido­lem kibi­ców. Mimo licz­nych pro­po­zy­cji z naj­lep­szych euro­pej­skich dru­żyn pozo­sta­jesz w Legii, bo czu­jesz, iż tu jest Two­je miej­sce, Twój dom. Ze swo­ją dru­ży­ną osią­gasz nie­mal wszyst­ko, jeste­ście na ustach wszyst­kich kibi­ców. Z cza­sem jed­nak coś zaczy­na się psuć, Ty nato­miast tra­cisz for­mę, do któ­rej jed­nak sta­rasz się usil­nie wró­cić. Nastę­pu­je jed­nak zmia­na tre­ne­ra, nowy szko­le­nio­wiec z począt­ku Ci ufa, uda­je się tak­że roze­grać w koń­cu dobre spo­tka­nie. Nie­ste­ty po mie­sią­cu tre­ner mówi Ci, iż nigdy wię­cej w dru­ży­nie nie zagrasz, nie pozwa­la Ci tak­że tre­no­wać wię­cej z dru­ży­ną. Począt­ko­wo myślisz, że to żart, chwi­lo­we roz­wią­za­nie, oka­zu­je się jed­nak, że napraw­dę nie masz już żad­nej szan­sy na wystę­py. Za pół roku odbę­dą się pił­kar­skie Mistrzo­stwa Euro­py, a Ty jesteś pierw­szo­pla­no­wą posta­cią swo­jej repre­zen­ta­cji. Selek­cjo­ner daje Ci jed­nak jasno do zro­zu­mie­nia, że musisz regu­lar­nie wystę­po­wać, by zacho­wać swo­jej miej­sce w kadrze. Pro­sisz więc klub o roz­wią­za­nie umo­wy za poro­zu­mie­niem stron. Spo­ty­kasz się z odpo­wie­dzią odmow­ną. Chęt­nych na wyda­nie 6, jeśli nie wię­cej milio­nów euro brak, acz­kol­wiek są klu­by dekla­ru­ją­ce, iż widzia­ły­by Cię w swo­im skła­dzie. Szan­sa na Mistrzo­stwa Euro­py — być może ostat­nią wiel­ką impre­zę w karie­rze ucie­ka…

Co Wy byście zro­bi­li w takiej sytu­acji?