Przed kilkoma tygodniami zostałem poproszony o udział w dyspucie dotyczącej — moim zdaniem — najlepszej ligi świata. Skoro zawarłem już pewną prowokację, mogę przejść do faktów ważniejszych. Przedstawiciele FC Barcelony, Realu Madryt, Realu Betis, Realu Saragossa i… Valencii CF polemizowali na temat rundy jesiennej sezonu 2012/2013 w hiszpańskiej La Liga. Czy Katalończycy mogą nakładać już mistrzowską koronę? Dlaczego Real zaczął sezon od false startu? Czy podział pieniędzy ulegnie kiedyś zmianie? Tyle i jeszcze więcej w debacie prowadzonej przez zadeklarowanego culés, Mikołaja Woźniaka.
Mikołaj Woźniak (Prowadzący): Obecnie jesteśmy świadkami niecodziennej sytuacji. Na półmetku sezonu zespoły z miejsca drugiego i trzeciego tracą spory dystans do lidera. Czy uważasz, że walka o mistrzowski tytuł jest już rozstrzygnięta?
Piotr Szewczun (RealMadrid.pl): Real Madryt traci w tym momencie (przed meczem z Valencią) do Barcelony 18 punktów, co jest największą stratą w ponad stuletniej historii klubu. Sam ten fakt pozwala sądzić, że remontada może się nie udać. I po rotacjach Mourinho w meczach pucharowych widać, że u Portugalczyka La Liga straciła priorytetowy status. Tak, liga jest rozstrzygnięta.
Damian Górecki (Real-Saragossa.com): No, a więc ten. Nie ma się nad czym rozpisywać. Barcelona ma bezpieczną przewagę i nie widzę innej możliwości, jak zdobycie tytułu właśnie przez Katalończyków.
Przemysław Kasiura (BlogFCB.com): Cieszę się, że redaktor serwisu o Realu Madryt pisze wprost, że liga jest już rozstrzygnięta. Taka strata to kolosalna różnica i musiałoby się stać coś naprawdę bezprecedensowego, żeby Królewscy mogli dogonić Katalończyków. Szkoda, że Real nie podołał w rundzie jesiennej na tyle, aby La Liga była w miarę widowiskowa i emocjonująca, jeżeli chodzi o walkę o mistrzostwo. Trudno – może podopieczni Mou zrehabilitują się w trakcie europejskich rozgrywek?
Dominik Piechota (vcf.pl): Przy dobrym układzie nadchodzących meczów Atlético Madryt może tracić do „Dumy Katalonii” zaledwie osiem punktów. Real Madryt od największego rywala może dzielić piętnaście oczek, bo przecież Barcelona potknęła się z Realem Sociedad na Estadio Anoeta. Moim zdaniem przez najbliższe kilka kolejek nadal będziemy dywagować o tej szalonej pogoni, gdyż ledwie trzy mecze mogą wyprowadzić podopiecznych Simeone na sam czubek tabeli. Jeszcze przez ponad miesiąc będziemy trzymani w niepewności aż w okolicach marca oficjalnie nałożymy mistrzowską koronę Katalończykom. Praktyka nie pozwoli na taki cud i wyśmienitą serię stołecznych. Niestety, nawet niepoprawny optymista ma trudności z uwierzeniem w odmianę tej sytuacji. Barcelona odbija mistrzostwo w tym sezonie z rąk „Królewskich”.
Dariusz Jaroszuk (RealBetis.pl): Jeśli kluby z czołówki dalej będą iść swoją drogą, będą utrzymywać obecną formę, to zapewne ta przewaga jeszcze bardziej się pogłębi. Aczkolwiek mi bardziej imponuje postawa Atletico niż jego strata punktowa do Barcelony – myślmy pozytywnie. Włodarze Realu Madryt mają nad czym myśleć, Galaktyczni zajęcie drugiego miejsca uważają za porażkę, więc nie trzeba się domyślać jakim ciosem dla nich musi być zajęcie trzeciego miejsca, w dodatku za odwiecznymi rywalami, Barceloną i Atletico. Myślę że ligę wygra Barcelona z zapewne większą przewagą nad drugim zespołem niż obecnie, a Real Madryt powinien się obudzić, ale będzie za późno żeby wyprzedzić Atletico.
Mikołaj Woźniak (Prowadzący): W poprzednim sezonie Real Madryt zdobył mistrzostwo w imponującym stylu. Zespół Jose Mourinho zdobył upragniony tytuł, ustanawiając po drodze kilka rekordów. Obecnie Królewscy są dalecy od formy z mistrzowskiego sezonu. Gdzie należy szukać przyczyn obecnego stanu rzeczy?
Dariusz Jaroszuk (RealBetis.pl): W kapitalnej dyspozycji Barcelony czyli Messiego, oraz Atletico czyli Falcao.
Dominik Piechota (vcf.pl): Przede wszystkim Jose Mourinho wyznaczył sobie nieprawidłowe priorytety. Usilnie przekonywał, że posiada drużynę kompletną, więc wzmocnienia nie są mu potrzebne. Ostatecznie skończyło się na zatrudnieniu Modricia i Essiena. „The Only One” powinien inaczej przygotować klub w tym okienku transferowym, gdyż po prostu każda obrona mistrzostwa to misja podwyższonego ryzyka. A jeśli mamy spojrzeć na boiskowe poczynania, to zadecydowały potknięcia na początku sezonu. Każdy kolejny błąd wytrącał z równowagi Real Madryt. Jak wiemy, w rywalizacji Barcy i Realu liczy się przede wszystkim dobre wejście w sezon, czyli odpowiedni start. Barcelona wygrała wojnę mentalną już przy pierwszym gwizdku, a z każdym kolejnym tygodniem dochodziło do kłótni i nieporozumień, które są ostatecznym powodem obecnego stanu w klubie.
Przemysław Kasiura (BlogFCB.com): Przede wszystkim problem leży u Mourinho, a dopiero później w głowach piłkarzy. Nie wiem co dzieje się w szatni Królewskich, ale kto o zdrowych zmysłach nie wystawia do pierwszej jedenastki najlepszego bramkarza na świecie, a później jeszcze publicznie oznajmia, że rezerwowy portero Adan jest aktualnie lepszym bramkarzem od Ikera? W dyspozycji piłkarzy Realu nie szukałbym większego problemu, bo kto ogląda Primera Division regularnie to wie, że wiele ze zmarnowanych akcji Królewskich to zasługa nieszczęścia, a dopiero później słabej formy. Na pewno nie zwalałbym winy na arbitrów, ale właśnie na trenerze Los Blancos. To on jest odpowiedzialny za kiepską atmosferę w szatni, a co z tym idzie – za przeciętne wyniki w La Liga.
Damian Górecki (Real-Saragossa.com): Nie zagłębiałem się do tej pory w przyczynę słabszej dyspozycji Realu Madryt, więc odpowiem pobieżnie. Nie jest nowością, że drużyny Mourinho po pewnym czasie się po prostu wypalają. Dochodzi do tego brak znaczących wzmocnień i niezrozumiałe decyzje samego The Special One na czele z odsunięciem od pierwszego składu Ikera.
Piotr Szewczun (RealMadrid.pl): Mecz z Barçą w Superpucharze, mecz na Camp Nou, dwumecz z City i ostatni mecz z Valencią. Królewscy pokazali parę razy w tym sezonie, że jak chcą, to potrafią i grają na miarę oczekiwań. Więc chyba nie trzeba na siłę wybiegać w poszukiwaniu przyczyn tej słabej formy za słowa Mourinho o odpowiednim nastawieniu. Większość piłkarzy Realu Madryt miała udane Euro, co też mogło rzutować nie tyle na zmęczenie fizyczne, a psychiczne.
Mikołaj Woźniak: Sporym zaskoczeniem jest gra ekipy Cholo Simeone. Falcao i spółka zajmują wysoką drugą pozycję. Ile według Ciebie jest w stanie osiągnąć w rozgrywkach ligowych drużyna Atletico Madryt?
Piotr Szewczun (RealMadrid.pl): Sporo. Nie będę tu pisał, że Cholo jest stąd i zna filozofię klubu, bo nasłuchałem się tego w ostatim czasie aż za dużo. W zimowym okienku nie uświadczono znaczących ruchów z czy do Atletico, więc personalnie na wiosnę to nadal będzie bardzo mocna drużyna. Jeśli Real Madryt i Barcelona awansują do półfinału Pucharu Króla, jeśli ekipa Mourinho przejdzie w 1/8 finału LM Manchester United i nadal trochę lżej będzie traktować rozgrywki ligowe – kto wie, może Cholchoneros zakończą sezon ze srebrnym medalem na szyi.
Damian Górecki (Real-Saragossa.com): Nie spodziewałem się przed sezonem aż tak świetnej dyspozycji Atletico w lidze. Wzmocnienia w postaci Emre czy Diaza nie powalały na ziemię, ale Simeone perfekcyjnie ułożył i przygotował drużynę potwierdzając, że należy do grona najlepszych szkoleniowców na świecie. Myślę, że dotrwają do końca sezonu na pozycji wicelidera, co będzie dla nich olbrzymim sukcesem, przede wszystkim z powodu przegonienia odwiecznego rywala.
Przemysław Kasiura (BlogFCB.com): Ja natomiast twierdzę, że Atletico nie wytrzyma tego tempa. Królewscy dogonią swoich „sąsiadów” z Vicente Calderon prędzej czy później. To nie jest zespół na miarę równych i dobrych wyników. Kilka kluczowych spotkań zostało wygranych w dość niepewny sposób, nie mówiąc już o tym, że Rojiblancos bez Radamela Falcao nie grają już z takim polotem. Na dodatek nadal nie potrafią godnie przeciwstawić się Realowi i Barcelonie w bezpośrednich pojedynkach. Bardzo chciałbym się mylić, ale Atletico nie da rady zakończyć sezonu na drugi miejscu.
Dominik Piechota (vcf.pl): Uważam, że ekipa z Madrytu wycisnęła się z siebie absolutne maksimum. Nie możemy mówić o większych sukcesach ligowych, bo to byłoby jednoznaczne z przerwaniem monopolu „wielkiej dwójki” i zdobyciem mistrzostwa. Maksimum dla drużyny Simeone jest osiągnięcie drugiej lokaty w lidze, więc w kolejnych tygodniach powinni walczyć o jak największą liczbę punktów, by nie stracić tej dogodnej pozycji. Powalenie Realu na ziemię byłoby historycznym tryumfem klubu z tej pozornie gorszej części Madrytu. Kwalifikacja do Ligi Mistrzów to cel, który prawdopodobnie osiągną z nawiązką. Prawdziwą walką będzie prześcignięcie Realu na ostatnich metrach. Ronaldo i spółka lubią atrakcyjne finisze, więc zadanie nie będzie łatwe.
Dariusz Jaroszuk (RealBetis.pl): Atletico jest na dobrej drodze do powtórzenia sukcesu Villarrealu z przed lat, czyli rozdzielenia wielkiej dwójki. Atletico to fantastyczny zespół który dysponuje opanowanym trenerem, mówiąc opanowany mam na myśli osobę, która podejmuje rozważne decyzje i jest ich w pełni świadoma. Dobry trener w reakcji z dobrą kadrą daje to co widzimy obecnie w tabeli. Po za tym hello… Atletico ma najlepszą 9′ na tej planecie, Falcao strzela bramki na zamówienie, a nawet więcej, niż się jego o to prosi. Atletico gra fantastycznie w europejskich pucharach, na ligę często nie starcza sił dlatego w ostatnich sezonach Colchoneros trochę odstawali od czołówki. Widocznie ten sezon przyniósł im świeże pokłady sił i mamy przyjemność podziwiania ich na fotelu wicelidera Primera Division. Oby tak dalej…
Mikołaj Woźniak (Prowadzący): Mamy za sobą półmetek rozgrywek. Na dnie ligowej tabeli znajdują się zespoły Mallorki, Depor i Osasuny. Czy uważasz, że są to główni kandydaci do spadku? Jeżeli nie, to wymień które zespoły i dlaczego pożegnają się z Primera Division?
Dariusz Jaroszuk (RealBetis.pl): Chyba w obecnej sytuacji największe pole do popisu mają właściciele klubów. To znaczy, jeśli coś idzie nie tak, najlepiej jest zacząć to zmieniać. Najlepszym i najszybszym sposobem na poprawienie sytuacji w tabeli jest zmiana trenera. W przypadku Espanyolu to się udało, Saragossa ostatni rok również musi zaliczyć do udanych. Jeśli na półmetku taki klub jak Deportivo zajmuje jedne z ostatnich miejsc w tabeli, trzeba działać, nie wymienisz całej drużyny, wymiana trenera powinna wystarczyć. Myślę że Granada będzie zespołem który dołączy do Mallorki i Osasuny w przywitaniu się z Segunda Division w następnym sezonie.
Dominik Piechota (vcf.pl): Moim zdaniem z ligą pożegnają się: Osasuna, Mallorca i Granada. W gronie kandydatów upatrywana jest również Celta Vigo, jednak w tym klubie widzę spory potencjał. Iago Aspas i spółka wielokrotnie pokazywali, że potrafią grać w piłkę, ale brakowało im szczęścia i wyrachowania. Jeśli już porządnie doszlifują swoją grę w najbliższych meczach, to może ich czekać fala wznosząca. Deportivo przejął nowy trener, Domingos José Paciência. Portugalczyk wprowadził swoistą rewolucję, więc klub z bogatą historią także ma spore szanse na pożegnanie się ze strefą spadkową. Mallorca jest zaślepiona przereklamowanym Caparrósem, który bardziej nadaje się do pracy w mediach niż do trenerki – oceniając wyłącznie po ostatnich wynikach. Osasuna straciła najjaśniejszy punkt, czyli Rolanda Lamaha. Dla Granady też nie widzę przyszłości, bo zwyczajnie kuleją. Brak im polotu, by regularnie zdobywać punkty.
Przemysław Kasiura (BlogFCB.com): Żeby nie rozprawiać się zbyt długo, powiem pokrótce – żaden z trzech aktualnych kandydatów do spadku nie zasługuje w pełni na degradację. Brzmi to dość dziwnie, aczkolwiek każda z tych drużyn zdążyła pokazać w tym sezonie, że potrafi grać naprawdę dobrze. Moje prognozy są zgoła inne. Według mnie najsłabiej grającymi zespołami w La Liga są aktualnie Athletic Bilbao, Granada oraz Espanyol Barcelona (chyba, że naprawdę Aguirre odmieni Katalończyków, w co i tak wątpię). Takie mam odczucia, ale może są one bardziej podyktowane tym, że od dwóch z tych ekip wymagało się przed sezonem dużo, dużo więcej.
Damian Górecki (Real-Saragossa.com): Ciężko w tym momencie przewidzieć ewentualnych spadkowiczów. Tabela na dole jest spłaszczona i wiele się może jeszcze wydarzyć. W Deportivo zadziałał efekt nowej miotły i udało się wygrzebać z ostatniego miejsca w tabeli. Podobnie ma się sprawa z Espanyolem, który zbliżył się już do środka tabeli. Z kolei Mallorca od wielu lat osłabiała się latem, zawsze jednak będąc zaskakująco wysoko w ligowej tabeli. Tym razem jest jednak inaczej. Drużynę wzmocniły znane i cenione w Hiszpanii nazwiska takie jak Dos Santos czy Marquez. Dochodzi do tego naprawdę przyzwoity szkoleniowiec, ale jak do tej pory zespół nie zaskoczył. Myślę, że spadnie właśnie drużyna z Balearów, Granada oraz Osasuna, których futbol do mnie nie przemawia.
Piotr Szewczun (RealMadrid.pl): Cieszy mimo wszystko koło ratunkowe dla Espanyolu w postaci Javiera Aquirre, bo mimo wszystko szkoda byłoby, aby taka marka występowała w Segunda División. Na ten moment trudniej prognozować spadek niż mistrzostwo, więc nie pokuszę się o wskazanie pechowej trójki. Smuci jednak postawa Deportivo, które w tym sezonie kompletnie nie może się odnaleźć. A zegar tyka.
Mikołaj Woźniak (Prowadzący): Który zespół jest dla Ciebie objawieniem tego sezonu, a który największym rozczarowaniem?
Piotr Szewczun (RealMadrid.pl): Rozczarowanie wymieniłem w poprzedniej odpowiedzi, jest nim Deportivo. Objawieniem jest dla mnie Betis. Praca trenera Mela pokazuje, że cierpliwość i warsztat popłacają. Mniejszym, ale jednak zaskoczeniem sezonu jest także Málaga. Może Manuel Pellegrini to trener stworzony dla takich zespołów jak właśnie Málaga czy Villarreal? Liga hiszpańska nie jest tak słaba, jak zdają się na każdym kroku udowadniać niektórzy. Problem ze stadionami to ceny biletów w dobie takiego kryzysu i gorsze opakowanie. To wszystko. Mam nadzieję, że rozgrywki europejskie udowodnią moją tezę.
Damian Górecki (Real-Saragossa.com): Za objawienie można uznać Rayo Vallecano, które stawiałem przed sezonem w roli faworyta do spadku, a tymczasem są w gazie i zajmują miejsce w czubie tabeli. Nie wierzę jednak, że stać ich na więcej i wkrótce powinni „spuchnąć”. Podobne odczucia miałem w przypadku Malagi, która po letnich osłabieniach wydawała się ligowym średniakiem, a tymczasem ponownie walczy o awans do LM (pomijając karę od UEFA). Nie można nie wyróżnić także Betisu, która za małe pieniądze stworzył przyzwoity i grający ładnie dla oka zespół. Rozczarowanie? Sevilla, po prostu.
Przemysław Kasiura (BlogFCB.com): Bardzo jest mi szkoda Athletiku Bilbao. Gdyby nie świetna postawa Aduriza na początku sezonu, Baskowie aktualnie leżeliby plackiem na podłodze tabeli La Liga. Taki zespół musi dawać z siebie dużo więcej. Na pewno jakiś wpływ na taką słabą dyspozycję miał również konflikt na linii Llorente – Bilbao. Natomiast zaskoczeniem pozytywnym na pewno jest Rayo Vallecano, które niewinnie depcze po piętach czołówce Primera Division. Niesamowity progres wykonali Vallecanos, czego dowodem jest aktualna pozycja w tabeli. Zaraz po Rayo na podium postawiłbym Real Betis oraz Malagę.
Dominik Piechota (vcf.pl): Tych objawień jest kilka, bo maksimum wyciska z siebie Atletico Madryt, Levante czy chociażby Real Betis. Każdy z tych klubów pokazywał już jednak, że wie, co to znaczy grać w piłkę. Stąd moja nobilitacja wędruje w kierunku Rayo Vallecano. Podmadrycki klub jest genialny w tym sezonie. Mieli walczyć o utrzymanie, a tymczasem biją się o europejskie puchary. Powoli ustawiają się kolejki po Pitiego, Leo Baptistao czy Lassa Bangourę. Rozczarowania nie należy komentować, bo tylko dwukrotny finalista krajowych i europejskich pucharów, walczący o utrzymanie zasługuje na taki tytuł – Athletic Bilbao. Można powiedzieć, że Baskowie zamienili się rolą z madrytczykami.
Dariusz Jaroszuk (RealBetis.pl): Bilbao jest dla mnie największym rozczarowaniem. Baskowie nigdy nie spadli do drugiej ligi i byłoby klęską, gdyby uczynili to teraz. Objawieniem jest bezapelacyjnie Betis, ale chce ostrzec niektóre gorące głowy. Mianowicie, Betis nie ma „po prostu” dobrego sezonu. Betis przygotowywał się do tej kampanii od trzech lat. A co jeszcze ciekawsze, nie widzę żadnych przeciwskazań, aby ta sytuacja miała się zmienić na gorsze. Nawet po odejściu Benata, nie widzę większych problemów, tym bardziej że nowy, kompletnie nowy zarząd klubu realizuje plan, który zakłada że za pięć lat 80% kadry stanowić będą wychowankowie. I ten projekt działa. Pepe Mel ujawnił niedawno, że klub rozważa zaproponowanie mu 15-letniego kontraktu! To mówi samo za siebie z jakim rozmachem pracuje na lepszą przyszłość zarząd Betisu. Jeśli wszystko działa tak jak powinno na samej górze, wyniki sportowe przy inteligentnym managerze są kwestią czasu. w Betisie nastąpiła totalna rewolucja, bo wraz ze spadkiem do Segundy w 2009 roku, były właściciel poszedł do więzienia, a w jego miejsce przyszli byli piłkarze klubu i ludzie związani z miastem i klubem od lat. W dzisiejszym świecie to raczej rzadkość, a styl zarządzania klubem porównałbym do stylu Roiga i jego Villarrealu. W takich warunkach sukcesy po prostu muszą w końcu nadziać się na ostrze. Po za tym, tabela nie kłamie.
Mikołaj Woźniak (Prowadzący): Wszystko wskazuje na to, że letnie okienko transferowe może nam przynieść kilka spektakularnych roszad, których głównymi bohaterami będą bramkarze. Deklaracja Victora Valdesa, rozchwytywani są Guaita czy Andres Fernandes, a Atletico, w przypadku powrotu Courtois do Chelsea, również będzie szukało bramkarza. Czy uważasz, że możemy spodziewać się naprawdę jakiś ciekawych roszad?
Dariusz Jaroszuk (RealBetis.pl): Wiele zależy od Valdesa którego odejścia automatycznie uruchomi możliwość ściągnięcia Guaity. Jeśli Valdes nie chce zostać w Barcelonie, to najprawdopodobniej rozważa zakończenie kariery, bo nie mam zielonego pojęcia w jakim klubie zamierza on kontynuować swoją karierę. Poza tym moim zdaniem jest wielu lepszych fachowców na linii bramkowej, niż wychowanek Blaugrany. Ale nie przewiduje wielkich skandali i spektakularnych transferów pomiędzy słupkami tego okna transferowego.
Dominik Piechota (vcf.pl): Każdy transfer niesie za sobą pewne emocje, ekscytacje i kibicowskie domniemania. Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że Victor Valdes zyskał mój ogromny szacunek. Bramkarz osiągnął w klubie już wszystko, więc postanowił szukać nowych wyzwań i udowodnić, że laury powinien otrzymywać za grę, a nie przynależność klubową. Zatem wszyscy w Katalonii bardzo się zdziwili, gdy nagle ktoś odmówił dalszej gry dla klubu, który wydawał się być „marzeniem każdego”. Wiele transferów nas zadziwi, zaszokuje i zaciekawi, ale na dzień dzisiejszy jest zbyt wcześnie, by komentować i mówić o szczegółach. Następcy Valdesa nie poznamy zbyt prędko, lecz wyczuwam, że będzie to Guaita z Valencii. Kryzys w stolicy Lewantu może zostać ponownie wykorzystany przez „Dumę Katalonii”. A co do innych roszad – oby młodzi i perspektywiczni gracze odnaleźli dla siebie więcej szans na występy, ale w lepszych klubach. Andresowi Fernandezowi życzę jak najlepiej, bo ma potencjał nawet na rezerwowego bramkarza reprezentacji.
Przemysław Kasiura (BlogFCB.com): W przypadku Barcelony roszady możemy być pewni. Póki co nie ma nad tym dywagować, bo niemalże każdy bramkarz z grona najważniejszych kandydatów wywoływanych przez media ma szansę na dostanie się w szeregi zespołu z Katalonii. Jeśli chodzi o Courtois, to sprawa będzie wyglądać identycznie, jak w przypadku Valdesa. Na szczęście, jak zostało wspomniane w pytaniu, w La Liga możemy trafić na takie perełki jak Guaita oraz Fernandes, choć nie sądzę, żeby ktoś z nich mógłby zasilić klub z Madrytu lub Barcelony. Według mnie Atletico i Barcelona będą szukać wzmocnień za granicą Hiszpanii.
Damian Górecki (Real-Saragossa.com): Valdes jeszcze przez najbliższe 18 miesięcy powinien strzec dostępu do bramki Barcy, a potem może Katalończycy zdecydują się na kolejnego wychowanka, chociaż może być o to wyjątkowo ciężko. Wydaje mi się, że jedynie Atletico będzie musiało sięgnąć głębiej do kieszeni i zdecyduje się na kogoś z dwójki Roberto – Andres, którzy od dłuższego czasu łączeni są przez media z VC. Valencię również powinien opuścić jeden z bramkarzy, ponieważ zarówno Guaita, jak i Alves zasługują na grę i rola rezerwowego nie jest spełnieniem ich marzeń. Może właśnie w kierunku Lewantu powinna rozglądać się Barcelona.
Piotr Szewczun (RealMadrid.pl): Fakt. Jeśli w jednym okienku zmiany na pozycji bramkarza będzie potrzebowało kilka klubów, w tym dwa czołowe, to rzeczywiście – jest coś na rzeczy i czeka nas bardzo ciekawe okienko transferowe. Courtouis bardzo dobrze zadomowił się w Hiszpanii i wątpię, aby tak prędko chciał wracać do Anglii, tym bardziej, że nie musi mieć tam od razu obiecanego pewnego miejsca w pierwszym składzie. Być może największe transfery będą odbywały się między hiszpańskimi klubami. Będzie ciekawie – to na pewno, ale wytypować jakiekolwiek ruchy? Niemożliwe.
Mikołaj Woźniak (Prowadzący): Przed sezonem hiszpańskie kluby postanowiły strajkować przeciwko obecnemu systemowi dzielenia pieniędzy z praw do transmisji. Podczas gdy Barca i Real zgarniają niebotyczne sumy, przedstawiciele innych klubów chcą większej sprawiedliwości. Czy uważasz, że jest szansa na zmianę obecnych zasad?
Piotr Szewczun (RealMadrid.pl): Pytanie jest następujące: dlaczego Real Madryt i Barcelona są w stanie wynegocjować za każdym razem więcej podczas gdy inne kluby podnoszą coraz głośniejszy lament, domagając się wyrównania szans. Dlaczego Atletico mimo świetnych wyników w tym sezonie nie będzie w stanie w przyszłości wynegocjować lepszych sum spływających z telewizji? Bo po sezonie sprzeda Falcao, a gdy pojawią się korzystne oferty pozbędzie się może jeszcze dwóch albo trzech piłkarzy. To tylko jeden z przykładów. To temat na odrębną debatę, ale różnica, niestety dla słabszych, się tylko pogłębi.
Damian Górecki (Real-Saragossa.com): Nie ma szansy na zmianę obecnych zasad. Real i Barca jako wizytówki ligi będą zgarniać większość pieniędzy, zostawiając dla reszty ochłapy. Transfery za pół albo milion euro będą prawdziwym szaleństwem ze strony działaczy reszty zespołów, a angielskie Wigan albo Fulham będą zabierać czołowych piłkarzy Sevilli albo Athletic BIlbao. I o ile kwestia walki o mistrzostwo jest rozstrzygnięta przed startem każdego sezonu, o tyle problemy finansowe nie stanowią problemu w europejskich pucharach, gdzie Hiszpanie radzą sobie świetnie. Tak było, jest i będzie.
Przemysław Kasiura (BlogFCB.com): Jest, jeśli wydawcy i odpowiednie władze wywęszą jakiś interes w pokazywaniu meczów np. Atletico, Malagi lub Betisu. Na to jednak się nie zanosi, bo takie „wybryki” pozostałych zespołów, które nie wliczają się do madrycko-katalońskiego duopolu, są tymczasowe i nie budzą takich samych emocji, jak wspomniane dwie ekipy. To się powoli zmienia, ale nadal największą pulę będą zgarniały Real z Barceloną. Strajk był niepotrzebny, bo obok tego strajku pojawiały się zdania, że La Liga jest zbyt spolaryzowana. Jak widać – to nieprawda.
Dominik Piechota (vcf.pl): Przyznaję, że trafiłeś w bardzo czuły punkt. Drażliwy temat – przynajmniej dla kibica, którego klub jest notorycznie oszukiwany. Podział jest niesprawiedliwy, lecz to nie ulegnie zmianie, bo nikt nie ma jaj, żeby poczynić odpowiednie kroki. Niby próbował Del Nido, lecz skutku nie przyniosło to żadnego. Niech wymownym komentarzem będą słowa Francisco Roiga, czyli człowieka związanego niegdyś ze sprawowaniem władzy w walenckim klubie. „Jeden z nich reprezentuje rząd centralistyczny, drugi z nich separatystyczną Katalonię, a jakoś potrafią się dogadać, żeby rozkraść pieniądze należące do reszty drużyn ligi”. Nie ma co komentować i wylewać swoich żalów, bo prędzej poprawie ulegnie sędziowanie, niż ten haniebny fakt.
Dariusz Jaroszuk (RealBetis.pl): Nie oszukujmy się Real Madryt i Barcelona zawładnęły Primera Division, ale nie mówię tutaj tylko i wyłącznie o tabeli… W każdym bądź razie to nie przypadek że czwarty zespół Primera Division zarabia mniej niż 20 klub tabeli Premier League. Nie muszę chyba wspominać że kompletnie rujnuje to atrakcyjność La Liga. Oprócz niesprawiedliwości na szczycie, kolejnym problemem jest kryzys w Hiszpanii. Na stadiony przychodzi mniej kibiców z każdym sezonem. Ceny biletów wzrastają nawet kilka razy w ciągu jednego roku, nic dziwnego że z takim problemem radzą sobie tylko Real i Barcelona, którzy w kwestii pieniędzy są zawsze zgodni. Primera Division na dziś dzień wygląda następująco: mamy 18 zespołów które walczą o przetrwanie dzięki sprzedaży swoich najlepszych piłkarzy albo do Realu i Barcelony, albo do Anglii. Jeśli piłkarza X nie chce Real i Barcelona, piłkarz X ląduje na Wyspach. Czy ta sytuacja się poprawi? Jeśli w tym roku mieliśmy już jeden strajk, a gorzej już chyba być nie może. Mam nadzieję że z biegiem czasu sytuacja wróci do normalności.
Mikołaj Woźniak (Prowadzący): Jaka jest według Ciebie najlepsza jedenastka rundy jesiennej?
Dariusz Jaroszuk (RealBetis.pl): Adrian, Nacho, Paulao, Dorado, Alex Martinez, Benat, Canas, Joel Campbell, Alvaro Vadillo, Jorge Molina, Ruben Castro.
Dominik Piechota (vcf.pl): Caballero – Hugo Mallo, Godin, Demichelis, Nacho – Iriney, Benat – Ebert, Iniesta, Messi – Falcao. Z bólem serca, ale trzeba być obiektywnym i oddać pewnym graczom należność. 29 goli na półmetku sezonu – kosmos, wyczyn nie z tej planety.
Przemysław Kasiura (BlogFCB.com): Caballero; Adriano, Godin, Demichelis, Nacho; Busquets, Ozil, Isco, Iniesta; Messi i Falcao.
Damian Górecki (Real-Saragossa.com): Roberto, Brak decyzji, Demichelis, Miranda, Alba, Ebert Arda, Michel, Iniesta, Falcao i Messi.
Piotr Szewczun (RealMadrid.pl): Caballero; Filipe Luis, Ramos, Alba, Busquets, Khedira, Iniesta, Isco, Messi, Ronaldo, Falcao. System z trójką obrońców.
Wszystkim uczestnikom chciałem podziękować za możliwość konwersacji. Widać, że w pewnych kwestiach śmiało możecie nazywać siebie “ekspertami”. Z niekrytą dumą, Dominik! ;)