Prawie każdy upatrzył sobie kiedyś w otchłaniach umysłu wyimaginowane oraz fikcyjne marzenie, którego spełnienie graniczyłoby z cudem. Jedni życzyliby sobie Mercedesa klasy SLS AMG Roadster, drudzy wycieczki na Bali, jeszcze inni zaślubin z Jessicą Albą. Jedną z cech wspólnych obecnego gatunku walenckich kibiców jest posiadanie uniwersalnego, immanentnego marzenia. Jak się okazuje w ostatnich tygodniach, bardziej realnego niż wymienione wyżej mrzonki.
O czym marzy większość sympatyków “Nietoperzy”? Zapewne o naprawieniu błędów z przeszłości, powrocie do pięknych tradycji oraz do czasów świetności. Spróbujmy jeszcze precyzyjniej. Wymarzonym prezentem byłby 31-letni Asturyjczyk z kolczykiem w uchu, nietypowym zarostem, wiecznym łobuzerskim uśmiechem i niepoukładaną fryzurą okraszoną cienką warstwą żelu. Na murawie zawsze subtelny, wyrafinowany i elokwentny. Choć obecnie jest namiastką dawnego bożyszcza z Walencji, mimo to zostałby przyjęty z otwartymi ramionami oraz łzami radości. Niezależnie, czy prezent przybyłby w okresie zimowym, czy w okresie letnim — spełniłby marzenie tysięcy ludzi. Nie byłaby potrzebna nawet wystrojona choinka, bo jego obecność sama w sobie przynosi atmosferę radości i miłości. David Villa!
Nie będę zatrzymywał się nad jego historią lub osiągami. Ktokolwiek nie zna w stopniu przyzwoitym Davida Villi, nie powinien pretendować do tytułu współczesnego znawcy sportu. Zatem przejdźmy do konkretów.
Przed kilkoma dniami piłkarski świat obiegła szokująca wiadomość. El Guaje chce zmienić klub i otoczenie — po prostu chce odejść! Hiszpana frustruje obecna sytuacja w Barcelonie. Mimo bardzo dobrej oraz skutecznej gry (5 goli — 457 minut), Asturyjczyk jest postacią zaledwie drugoplanową. Większość meczów przesiaduje na ławce rezerwowych kosztem Alexisa Sancheza. David, przyzwyczajony do czołowych roli w klubie, nie może się odnaleźć w Dumie Katalonii. W ostatnich latach swojej kariery chciałby odgrywać ważniejszą rolę w drużynie i spędzać więcej minut na boisku. W katalońskim środowisku słyszy się nawet, że Leo Messi w kuluarowych rozmowach nalega, by Villa opuścił klub. Sytuacja identyczna jak pomiędzy Argentyńczykiem a Zlatanem Ibrahimoviciem.
Tradycyjnie, włodarze klubu dementują plotki o odejściu Asturyjczyka, jednak za rok David będzie już mógł sam negocjować swoją umowę. Kontrakt piłkarza obowiązuje do 2014 roku, dlatego za osiemnaście miesięcy El Guaje zostanie wolnym zawodnikiem. Katalończycy chcieliby zarobić na reprezentancie Hiszpanii, by wymienić go na młodszy i bardziej perspektywiczny model. Nieoficjalnie: podobno suma 15 mln euro ma w pełni zadowolić Sandro Rosella. Kontakt z Barceloną próbują złapać już m.in. Juventus Turyn, Arsenal Londyn, Liverpool FC czy Swansea City.
Kieruję teraz — podejrzewam, że również w Waszym imieniu — nic nieznaczący apel do Manuela Llorente:
Drogi Prezydencie Mojego Ukochanego Klubu,
Pańska sytuacja jest bardzo niebezpieczna, gdyż znaczna ilość kibiców pragnie dymisji i zmiany zarządcy. Jak zaskarbić sobie zaufanie wśród Pańskich przeciwników i nakłonić ich do zmiany stanowiska? Podpowiadał już Pański wieloletni przyjaciel odwieczny wróg, Francisco Roig. Wystarczy spełnić ich marzenie. Doskonałym przykładem takiego działania jest odzyskanie po promocyjnej cenie zawodnika, który należy już do panteonu sław klubu. Oczywiście nic nie sugeruję, jednak David Villa pragnie zmienić otoczenie. Jego sentyment miałby wielki wpływ na ostateczną decyzję przy wyborze nowego (starego) klubu. Wydatek w wysokości kilkunastu milionów euro jest niczym w porównaniu do strat, jakie przyniesie brak kwalifikacji do kolejnej edycji Ligi Mistrzów.
Z wyrazami szacunku, Dominik Piechota.
A teraz poważnie, moim osobistym zdaniem ściągnięcie Davida Villi byłoby strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Znacznie podniosłoby to wizerunek klubu i poziom sportowy oraz uporządkowało zachwianą hierarchię w szatni. Historia pokazuje, że czasami takie powroty są nietrafione. Thierry Henry wrócił w blasku chwały do Arsenalu, nie dostał zbyt wiele szans, jednak przypomniał się kibicom. Cały świat obserwował jego historyczny powrót. Czy jego niezbyt udany come-back zachwiał chociaż w minimalnym stopniu jego legendę? Nie! Choć ludzki zmysł pamięci ma w zwyczaju zapamiętywać szczególnie ostatnie wspomnienia, nie sądzę, żeby ktokolwiek był zdolny do negatywnych komentarzy wobec Titi’ego. W przypadku Davida byłoby podobnie. Albo po raz kolejny zostałby kapitanem zagubionego statku, albo po prostu przypomniałby o sobie kibicom, by znów odejść w chwale i otoczce towarzyszącej nadczłowiekowi.
Jakie, drodzy czytelnicy, jest Wasze zdanie na temat powrotu Davida Villi? Na temat wszelakich powrotów legend do byłych klubów? Warto wyciągnąć z “klubowego skarbca” kwotę na transfer i pensję El Guaje? Niebywale jestem ciekaw Waszych opinii. Dodatkowo, podsyłajcie najlepsze wspomnienia związane z Davidem. Niezależnie, czy będą to wspomnienia pisemne, czy zawarte w filmiku.
Villa zakłada “siatkę” Alvesowi
Pamiętacie? :)