Zza chmur wychodzi słońce, czyli przebiśniegi Valencii

Ever Banega

Kolej­ny arty­kuł — w ramach nie­daw­no nawią­za­nej współ­pra­cy ze “Spor­t­Klu­bem” — któ­ry przed­sta­wia oso­bi­stą ana­li­zę pierw­szych meczów “Nie­to­pe­rzy” pod wodzą Erne­sto Valver­de. Cały felie­ton moż­na rów­nież prze­czy­tać na ofi­cjal­nej stro­nie sta­cji tele­wi­zyj­nej, Spor­t­Klub Pol­ska.

Pro­myk nadziei na ura­to­wa­nie całe­go sezo­nu zaświe­cił nad Esta­dio Mestal­la. Cza­su na inter­wen­cję miał nie­wie­le, jed­nak wycią­gnął z zawod­ni­ków tyle, ile potra­fił. W nie­ca­łe trzy tygo­dnie zdo­łał prze­rwać kosz­mar­ną wyjaz­do­wą serię oraz przy­wró­cić kibi­com wia­rę w lep­sze cza­sy. Jedy­ną ska­zą na jego wize­run­ku było potknię­cie z Rayo Val­le­ca­no. Jak, w gru­dnio­wej pró­bie rato­wa­nia Valen­cii, pora­dził sobie Erne­sto Valver­de?

Prze­czy­taj tekst na ofi­cjal­nej stro­nie Spor­t­klu­bu.

Gdy „El Txin­gur­ri” przy­jeż­dżał do Walen­cji z misją ura­to­wa­nia sezo­nu, nastro­je zarów­no wśród kibi­ców, zawod­ni­ków, jak i pra­cow­ni­ków klu­bu były mino­ro­we. 48-let­ni tre­ner przy­jął rolę popu­lar­ne­go „stra­ża­ka”, czy­li czło­wie­ka, któ­ry powi­nien uga­sić nie­bez­piecz­ny pożar i zapew­nić bez­pie­czeń­stwo. Choć Hisz­pan nie był zado­wo­lo­ny z kil­ku aspek­tów kon­trak­tu m.in. z jego dłu­go­ści (do koń­ca sezo­nu) to przy­jął ofer­tę. Jed­ni tytu­ło­wa­li go „naj­bar­dziej uta­len­to­wa­nym hisz­pań­skim szko­le­niow­cem”, inni okre­śla­li jego zatrud­nie­nie mia­nem „duże­go błę­du”.

Wyjściowa jedenastka na mecz z Bayernem Monachium

Debiut i prze­rwa­nie pas­sy

Już dwa dni po pierw­szej sesji tre­nin­go­wej Erne­sto miał przy­wi­lej debiu­tu na trud­nym tere­nie w Nawa­rze. Rywal, czy­li CA Osa­su­na, nie nale­żał do naj­wyż­szej pół­ki, lecz walenc­ki klub nie zdo­łał wygrać wyjaz­do­we­go meczu ligo­we­go od 18. mar­ca, więc nikt nie był pewien koń­co­we­go trium­fu. „El Txin­gur­ri” posta­wił na mini­ma­lizm: gra nie była pory­wa­ją­ca, styl pozo­sta­wiał wie­le do życze­nia, lecz „Nie­to­pe­rze” wygra­ły 1:0, prze­ry­wa­jąc jed­no­cze­śnie nie­chlub­ną serię, któ­ra trwa­ła pra­wie 9 mie­się­cy. Kil­ka dni póź­niej, „Bla­nqu­ine­gros” popra­wi­li swój wyczyn. Tym razem, w ramach Pucha­ru Hisz­pa­nii, poko­na­li tego same­go rywa­la, na tym samym tere­nie, jed­nak koń­co­wy rezul­tat był oka­zal­szy – 2:0 dla Valen­cii. Nad­szedł czas na debiut Erne­sto Valver­de na wła­snym obiek­cie. Wal­czyć przy­je­cha­ło sto­łecz­ne Rayo Val­le­ca­no. Jak się oka­za­ło, zgar­nę­ło kom­plet punk­tów. Katem „Los Ches”, w samej koń­ców­ce, oka­zał się ich były pił­karz, Cho­ri Domin­gu­ez. Ostat­nim poje­dyn­kiem było spo­tka­nie koń­czą­ce rok 2012, a rywa­li­zo­wać trze­ba było z nie­zwy­kle ambit­ną dru­ży­ną spod Madry­tu, Geta­fe CF. Po meczu god­nym zakoń­cze­nia roku, Valen­cia wygra­ła 4:2. Samo spo­tka­nie zachwy­ci­ło, bo pił­ka­rze obu ekip odda­li aż 37 strza­łów, a wszel­kie domnie­ma­nia o koń­co­wym wyni­ku roz­wiał Nel­son Val­dez w doli­czo­nym cza­sie gry.

Zmia­ny, zmia­ny, zmia­ny…

Choć nowy tre­ner musiał wręcz „wbiec” do szat­ni w try­bie natych­mia­sto­wym, od razu było widać pierw­sze efek­ty jego szko­le­nio­wej ręki. Na kon­fe­ren­cjach pra­so­wych zazna­czał, że zamie­rza prze­pro­wa­dzić swo­istą rewo­lu­cję, zarów­no w prze­pro­wa­dza­niu tre­nin­gów, w sty­lu gry jak i w men­tal­no­ści zawod­ni­ków. Poskut­ko­wa­ło. Jakich zmian doko­nał w boisko­wej ogła­dzie pił­ka­rzy? Przede wszyst­kim zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wał cen­trum boiska. Zre­zy­gno­wał z argen­tyń­skie­go trio Gago-Tino-Bane­ga. Tem­pe­ra­men­tu połu­dnio­wo­ame­ry­kań­skich zawod­ni­ków nie moż­na było opa­no­wać. Zarów­no w szat­ni, jak i na boisku, pano­wał nie­ład i cha­os. Erne­sto zwró­cił się do naj­bar­dziej cha­rak­ter­ne­go czło­wie­ka w walenc­kich sze­re­gach. Jak feniks z popio­łów na mura­wę powró­cił „El Capi­ta­no”, czy­li David Albel­da. Doświad­czo­ny 35-latek miał być recep­tą na suk­ces. Jego auto­ry­tet i cha­rak­ter w koń­cu wpły­nę­ły na innych zawod­ni­ków, bo David niczym ojciec ste­ru­je młod­szy­mi kole­ga­mi z per­spek­ty­wy mura­wy. Choć brak mu polo­tu i dyna­mi­ki, bra­ki nad­ra­bia boisko­wym spry­tem i doświad­cze­niem. Mało kto potra­fi z taką gra­cją zatrzy­mać nie­bez­piecz­ny kontr­atak, wpły­nąć na sędzie­go lub wspo­móc zmie­sza­ne­go kole­gę. Przy tym nigdy nie bra­ku­je cha­rak­te­ry­stycz­ne­go, łobu­zer­skie­go uśmie­chu Albel­dy, któ­ry już na pamięć zna­ją kibi­ce Pri­me­ra Divi­sión. Począt­ko­wo Fer­nan­do Gago zasia­dał na ław­ce, uzna­jąc wyż­szość kapi­ta­na, ale eks – pomoc­nik Boca Juniors doznał w mię­dzy­cza­sie kon­tu­zji, więc teraz leczy się w rodzin­nym kra­ju. Wete­ra­na wspie­ra­ją wymien­nie Tino Costa lub Ever Bane­ga. Zamiast paten­tu z trze­ma środ­ko­wy­mi pomoc­ni­ka­mi, Valver­de sta­wia na dwóch pivo­tów. Dodat­ko­wo, przy­wró­cił do łask Jona­sa. Nie­sfor­ny Bra­zy­lij­czyk nie mógł zna­leźć odpo­wied­nie­go języ­ka z Pel­le­gri­no, lecz teraz powra­ca w wiel­kim sty­lu i razem z Rober­to Sol­da­do zamie­rza­ją przy­po­mnieć się defen­so­rom na hisz­pań­skich boiskach. Wcze­śniej, Mau­ri­cio Pel­le­gri­no sku­piał się na grze defen­syw­nej. Tym razem, Erne­sto Valver­de nale­ga, by dłu­go utrzy­my­wać się przy pił­ce i kre­ować wie­le sytu­acji. -On każe nam grać znacz­nie ofen­syw­niej – mówił w jed­nym z wywia­dów Dani Pare­jo. Sza­leń­czym potwier­dze­niem był mecz z Geta­fe, gdzie pił­ka­rze odda­wa­li strzał za strza­łem. Bocz­ni obroń­cy czę­sto znaj­du­ją się pod polem kar­nym rywa­li. Niko­go nie dzi­wi widok Pere­iry czy Guar­da­do wal­czą­cych o pił­kę w szes­na­st­ce prze­ciw­ni­ka. Następ­nie, linia obron­na gra wyżej niż dotych­czas. Man­ka­men­tem tej filo­zo­fii mogą być groź­ne kontr­ata­ki rywa­li, choć w czte­rech meczach walenc­ki klub stra­cił trzy bram­ki. Po rzu­cie roż­nym, rzu­cie kar­nym i błę­dzie bram­ka­rza. Oka­zu­je się, że obro­na nie nawa­la, choć cza­sa­mi bocz­ni defen­so­rzy nie zdą­żą powró­cić na pozy­cję. „El Txin­gur­ri” naka­zu­je też czę­ściej grać skrzy­dła­mi. Dośrod­ko­wa­nia bywa­ją groź­ną bro­nią „Nie­to­pe­rzy”. Bask dał wyraź­ny sygnał, że bocz­ni pomoc­ni­cy muszą dys­po­no­wać dużą szyb­ko­ścią. Wię­cej szans otrzy­mu­je prze­bo­jo­wy Pablo Piat­ti niż dobrze wyszko­lo­ny tech­nicz­nie, acz­kol­wiek sta­tycz­ny Jona­than Vie­ra. Nawet mło­dziut­ki Juan Ber­nat, któ­ry miał zostać wypo­ży­czo­ny, otrzy­mu­je wię­cej szans. Jego sta­tus nagle uległ zmia­nie. Szko­le­nio­wiec zażą­dał, by dyna­micz­ny skrzy­dło­wy pozo­stał w Walen­cji. Junio­rzy czę­ściej tre­nu­ją z pierw­szym zespo­łem, bram­karz ma roz­gry­wać fut­bo­lów­kę krót­kim poda­niem, a sta­łe frag­men­ty wyko­nu­ją zawod­ni­cy mogą­cy posłać docho­dzą­cą do bram­ki pił­kę.

Andres Guardado

Roz­mach Valver­de i apa­tia Mestal­la

Powo­lut­ku, klub ze sto­li­cy Lewan­tu, nabie­ra roz­ma­chu. Poje­dy­nek z Geta­fe był pod­ręcz­ni­ko­wym przy­kła­dem atrak­cyj­ne­go i dobre­go fut­bo­lu. Bio­rąc pod uwa­gę trud­ną sytu­ację i wyni­ki poprzed­ni­ka, Valver­de wyko­nał kawał dobrej robo­ty. Gru­dnio­wy test zali­czył na czwór­kę. Nie pora­dził sobie jedy­nie z Rayo Val­le­ca­no, wte­dy też kibi­ce zaczę­li się doma­gać dymi­sji pre­zy­den­ta Valen­cii. Erne­sto wyznał, że mecze na wła­snym obiek­cie wywo­łu­ją u pił­ka­rzy dziw­ną manię, apa­tię, jak­by bali się wyma­ga­ją­cych kibi­ców. Ocze­ki­wa­nia sym­pa­ty­ków przy­tła­cza­ją pił­ka­rzy! Taki był jeden z powo­dów poraż­ki z Rayo.

Wie­le pro­ble­mów tkwi w men­tal­no­ści zawod­ni­ków. Co praw­da, Erne­sto Valver­de to nie Jose Mourin­ho, lecz tym­cza­so­wo radzi sobie cał­kiem dobrze. Pod­czas prze­rwy świą­tecz­nej, „El Txin­gur­ri” będzie miał czas, by prze­ana­li­zo­wać ponow­nie dru­ży­nę i wyzna­czyć aspek­ty, nad któ­ry­mi szcze­gól­nie trze­ba pra­co­wać. Wśród wło­da­rzy klu­bu Bask ma peł­ne zaufa­nie. Nowy tre­ner nie nale­ga na trans­fe­ry, ale dyrek­tor spor­to­wy już przed­sta­wił kil­ka poten­cjal­nych nazwisk do wzmoc­nie­nia kadry. Praw­dzi­wy egza­min nadej­dzie w nowym, oby lep­szym dla Valen­cii CF roku. Zza chmur powo­li wycho­dzi słoń­ce, a kibi­ce dostrze­ga­ją pierw­sze prze­bi­śnie­gi. Szan­sa na ura­to­wa­nie sezo­nu jest ogrom­na, ale 48-latek będzie musiał spro­stać praw­dzi­wym wyzwa­niom, któ­re cze­ka­ją go w naj­bliż­szym cza­sie. Liga? Sevil­la FC, FC Bar­ce­lo­na, Real Madryt, a następ­nie PSG w Lidze Mistrzów. W koń­cu, spo­nie­wie­ra­ny w ostat­nim cza­sie klub, nadal nale­ży do euro­pej­skiej czo­łów­ki i wio­sną będzie wal­czył o awans do czo­ło­wej ósem­ki Euro­py.

PS Oczy­wi­ście dołą­czam się do naj­szczer­szych, świą­tecz­nych życzeń naszej redak­cji. Oso­bi­ście chciał­bym życzyć Wam sto­ic­kie­go spo­ko­ju Davi­da Albel­dy — choć­by w nad­cho­dzą­cych dniach, kie­dy nale­ży się sku­pić na rodzi­nie oraz naj­bliż­szych. Żeby Wasze cele, ambi­cje i pra­gnie­nia mie­rzy­ły wyso­ko niczym Aritz Adu­riz w poje­dyn­kach powietrz­nych. Byście omi­ja­li życio­we trud­no­ści jak Leo Mes­si czy­ni to z kolej­ny­mi rywa­la­mi. Aże­by w codzien­nym życiu nigdy nie zabra­kło Wam siły rodem z lewej nogi Tino Costy. Żeby­ście rów­nież potra­fi­li zna­leźć czas na wro­dzo­ny i jak­że potrzeb­ny ludyzm — raczej w stop­niu mniej­szym ani­że­li Ever Bane­ga. Chciał­bym Wam tak­że życzyć sku­tecz­no­ści w reali­zo­wa­niu posta­no­wień nowo­rocz­nych — przy­naj­mniej takiej jaką odzna­cza się Rober­to Sol­da­do. Jesz­cze raz: wszyst­kie­go dobre­go!

PPS W naj­bliż­szym cza­sie będę miał przy­jem­ność prze­pro­wa­dzić wywiad z Panem Mate­uszem Bystrzyc­kim, komen­ta­to­rem sta­cji tele­wi­zyj­nej Spor­t­Klub Pol­ska. Chcie­li­by­ście zadać mu jakieś pyta­nia lub poznać jego pogląd na kwe­stie stric­te spor­to­we czy zawo­do­we? Nie krę­puj­cie się — pisz­cie!