Piłkarz rodem z Buenos Aires, obdarzony argentyńskim temperamentem, hiszpańską techniką, brazylijską pasją, włoskim zacięciem, niemiecką dyscypliną i… nastrojem zmiennym jak angielska pogoda. Ostatnie tygodnie pokazały kapryśność Fernando Gago, co natychmiast zostało wykorzystane jako pożywka dla mediów.
Artykuł został napisany dla oficjalnej strony stacji telewizyjnej SportKlub Polska!
Musimy wrócić pamięcią do przeszłości, aby zobrazować początek romansu Fernando Gago z hiszpańską Valencią. Argentyńczyk został porzucony przez życiową wybrankę, czyli Real Madryt. Mało tego, kolejny jego związek, z AS Romą, również okazał się toksyczny, gdyż wymagania finansowe Gago były dla włoskiego klubu zbyt duże. Ostatecznie, skowyt 26-latka usłyszał sekretariat techniczny „Los Ches”. Mauricio Pellegrino nakłonił swojego rodaka do transferu. Szykował się związek idealny — Fernando zrezygnował z części bajońskich apanaży, aby tylko zagrać z nietoperzem na piersi. Odzyskanie wyblakłej chwały było obopólnym i docelowym sensem wygłoszenia przez pomocnika z przedmieść Buenos Aires sakramentalnego „tak”.
„Odchodzę!”
Współpraca przez pierwsze miesiące wyglądała wspaniale. Niezależnie od tego, czy „Blanquinegros” wygrywali czy tez odnosili żałosne porażki, „El Pintita” był wychwalany pod niebiosa. Jego kolegów ganiono często za nieporadność, a statystyki potwierdzały, że nieprzypadkowe było mianowanie Gago „najlepszym transferem lata”. W mediach Argentyńczyk wyznawał, że „poczuł w Walencji dom”. Czuł przyjazne nastawienie otoczenia, więc na murawie mógł poczynać sobie z polotem i swobodą. Wyniki teamu były niezadowalające, ale jemu akurat się nie obrywało. Do czasu, konkretnie, do czasu zwolnienia Mauricio Pellegrino. Fatalne rezultaty w wyjazdowych meczach ligowych przyczyniły się do dymisji argentyńskiego trenera. Wśród kibiców zapanowała fiesta, a tymczasem w szatni powiało melancholią. Część piłkarzy ruszyła w kierunku mediów z tarczami, aby bronić zwolnionego szkoleniowca, odciążyć nieco „El Flaco”. Podobnie postąpił Fernando Gago. Rodak zwolnionego trenera, pod wpływem emocji, powiedział prezydentowi klubu, że chce się wynieść z Walencji i opuścić klub. Od bohatera do zera? Odważne, emocjonalne deklaracje zesłały na Gago złość i rozgoryczenie części fanów. Po kilku dniach, zarządcy klubu zdementowali wieści o rychłym opuszczeniu drużyny przez 26-latka, mówiąc: „Wypowiadał te słowa pod wpływem emocji. Wszystko już sobie wyjaśniliśmy”.
Tęsknota za Buenos
Przyjście nowego trenera nie było przysłowiowym przyniesieniem róż dla Fernando i słodkimi przeprosinami. „El Pintita” został zastąpiony w podstawowym składzie przez Davida Albeldę, a gdy mógł nareszcie powąchać zieloną murawę, doznał kontuzji, której nie wyleczył do dnia dzisiejszego. Od około miesiąca pomocnik zmaga się z kontuzją, ale na dniach powinien wznowić treningi z resztą drużyny. Paradoksalnie, właśnie teraz rozpoczął się największy bałagan. W jednej z luźniejszych wypowiedzi Gago zaznaczył, że odrobinę tęskni za Ciudadelą z przedmieść Buenos Aires. Kilka godzin wystarczyło, aby nastąpił medialny szum. „Nieszczęśliwy”, „Chce wrócić do domu”, „Krótka przygoda z Valencią zakończy się” — periodyki wyprzedzały się w spekulacjach i czynią to po dzień dzisiejszy. Fernando chodził po mieście smutny, a wkrótce poprosił o możliwość leczenia urazu w Argentynie. Valencia dała zielone światło, ale po kilku dniach, wiceprezydent Boca Juniors, powiedział w lokalnym radiu, że „Genueńczycy” prowadzą negocjacje z Fernando Gago ws. powrotu reprezentanta Argentyny do klubu, w którym spędził młodość. Wśród fanów zawrzało! Niektórzy wydzwaniali do pomocnika, by dosadnie powiedzieć mu, co myślą o jego zdradliwości. 26-latek szybko chciał wyjaśnić szokujące doniesienia: „Wiele rzeczy zostało zmyślonych. Niczego nie ukrywam przed klubem”.
Wrodzony patriotyzm?
Hiszpański klub wydał oświadczenie, w którym przyznał, że otrzymał ofertę ws. transferu Argentyńczyka, jednak możliwość przenosin Fernando została odrzucona. W każdym razie, mieliśmy okazję doświadczyć kapryśności i humorzastego charakteru utytułowanego pomocnika. Raz mu się Walencja podoba, chwilę później tęskni za domem, później podziwia uroki słonecznej Hiszpanii. A jutro? Może się obudzić z myślą, że jednak zgiełk Buenos Aires jest bardziej atrakcyjny. Patrząc na całą sprawę realnie, Gago posiada umiejętności ponadprzeciętne, więc jego transfer byłby niekwestionowanym osłabieniem klubu i potencjału drużyny w centralnej strefie boiska. Tym bardziej, że rychło można spodziewać się zawieszenia butów na kołku przez Davida Albeldę. Do końca stycznia, czyli do zamknięcia zimowego okienka transferowego, ważyć się będą losy „El Pintity”. Czy zadecyduje tęsknota za domem i prawdopodobny wrodzony patriotyzm? Czy jednak górę weźmie możliwość ponownego zaistnienia w europejskim futbolu? Przez najbliższe tygodnie żurnaliści będą wróżyć z fusów, szukając własnych odpowiedzi. Jeden wytransferuje 26 – letniego pomocnika do Boca Juniors, drugi zaś pośle go na przedwczesną emeryturę do Arabii Saudyjskiej. Na dzień dzisiejszy, włodarze klubu chcieliby, żeby nastrojowość 26-latka ustabilizowała się, tak jak jego boiskowa postawa.