Zmierzch bogów

Nad­szedł zmierzch bogów,
Co skrył blask wscho­dzą­ce­go słoń­ca
I nie­to­perz spadł z nie­ba
Z hukiem grzmo­tów i z siłą
Tysię­cy hura­ga­nów.
Nie pod­no­si łba z nad pia­chu,
Nie ma już sił, nie ma już chę­ci.
Znik­nę­li rów­nież hero­si,
Co pisa­na im była wiecz­na chwa­ła.
Pozo­sta­ło po nich tyl­ko wspo­mnie­nie.
I w tej mrocz­nej kra­inie złud­nych pra­gnień
Tyl­ko naj­wier­niej­si cze­ka­ją na zba­wi­cie­la,
Na jede­na­stu spra­wie­dli­wych mężów,
A w tym cza­sie nie­to­perz powo­li zdy­cha..

Powiem krót­ko, moje­go autor­stwa, szko­da, że w ogó­le powstał. Moim zda­niem dobrze obra­zu­je sytu­ację w klu­bie. Nie widać odpo­wied­nie­go tre­ne­ra-zba­wi­cie­la, zawod­ni­kom jak­by ode­bra­no chę­ci, umie­jęt­no­ści. Wszy­scy się oskar­ża­ją nawza­jem, kłó­cą, a w tym cza­sie potę­ga Valen­cii, pre­stiż, honor i przede wszyst­kim sza­cu­nek umie­ra na naszych oczach. Na koń­cu dodam: Soler i Koeman (już mnie prze­ko­nał swo­imi wypo­wie­dzia­mi i wyni­ka­mi, że jego miej­sce jest tysią­ce kilo­me­trów od sto­li­cy Lewan­tu) out! Tyle..

Ze sportowym duchem

Chy­ba, że kibi­cem pił­kar­skim to każ­dy wie, ale że ja maniak na tym punk­cie to juz nie­wie­lu do tej chwi­li. Nie wiem czy mogę się popi­sać wszech­stron­ną wie­dzą w tym kie­run­ku, pew­nie zna­la­zło by sie wie­lu, któ­rzy by mnie pobi­li, ale znam się co nie co w tej “reli­gii”, bo to moja naj­star­sza pasja, a wszyst­ko zaczę­ło się od jakie­goś pamięt­ne­go meczu, w któ­rym zapa­mię­ta­łem tyl­ko jeden szcze­gół, a jak­że istot­ny, gra­ła w nim Valen­cia!

Mógł­bym tu opo­wia­dać jak się zaczę­ła moja pasja rodzić, kolej­ne mecze, kolej­ne nie­po­wo­dze­nia, chwi­le szczę­ścia, łzy roz­pa­czy po legen­dar­nych już kar­nych z Bay­er­nem, radość po meczu z Mar­sy­lią czy Por­to moich uko­cha­nych, ale nie o tym mam zamiar pisać. Nie o ludziach, któ­rzy two­rzą jak­że wspa­nia­łą dys­cy­pli­nę spor­tu, któ­ra może dać tak wie­le czło­wie­ko­wi. Może wybić go z pośród prze­cięt­no­ści. Pozwo­lić mu na god­ne życie, któ­re nie mógł­by zapew­nić sobie bez tego spor­tu.

Czy­taj dalej