Zmierzch bogów

Nad­szedł zmierzch bogów,
Co skrył blask wscho­dzą­ce­go słoń­ca
I nie­to­perz spadł z nie­ba
Z hukiem grzmo­tów i z siłą
Tysię­cy hura­ga­nów.
Nie pod­no­si łba z nad pia­chu,
Nie ma już sił, nie ma już chę­ci.
Znik­nę­li rów­nież hero­si,
Co pisa­na im była wiecz­na chwa­ła.
Pozo­sta­ło po nich tyl­ko wspo­mnie­nie.
I w tej mrocz­nej kra­inie złud­nych pra­gnień
Tyl­ko naj­wier­niej­si cze­ka­ją na zba­wi­cie­la,
Na jede­na­stu spra­wie­dli­wych mężów,
A w tym cza­sie nie­to­perz powo­li zdy­cha..

Powiem krót­ko, moje­go autor­stwa, szko­da, że w ogó­le powstał. Moim zda­niem dobrze obra­zu­je sytu­ację w klu­bie. Nie widać odpo­wied­nie­go tre­ne­ra-zba­wi­cie­la, zawod­ni­kom jak­by ode­bra­no chę­ci, umie­jęt­no­ści. Wszy­scy się oskar­ża­ją nawza­jem, kłó­cą, a w tym cza­sie potę­ga Valen­cii, pre­stiż, honor i przede wszyst­kim sza­cu­nek umie­ra na naszych oczach. Na koń­cu dodam: Soler i Koeman (już mnie prze­ko­nał swo­imi wypo­wie­dzia­mi i wyni­ka­mi, że jego miej­sce jest tysią­ce kilo­me­trów od sto­li­cy Lewan­tu) out! Tyle..