Skyfall

Manolo - uno

Blichtr i splen­dor, czy­li zwro­ty naj­le­piej okre­śla­ją­ce walenc­ki okręt. Pozor­nie wszyst­ko wyda­je się funk­cjo­no­wać pra­wi­dło­wo, lecz amba­ra­sy roz­kła­da­ją klub od środ­ka. Podob­nie jak w ostat­niej odsło­nie przy­gód Jame­sa Bon­da, nie­bo wali się na gło­wę Manu­elo­wi Llo­ren­te — pro­ble­my finan­so­we, hanieb­na pró­ba prze­ję­cia klu­bu oraz nie­za­do­wa­la­ją­ce wyni­ki spor­to­we. Docze­ka­li­śmy się wła­sne­go Sky­fall…

To już jest koniec. Wstrzy­maj oddech i policz do dzie­się­ciu. Poczuj jak zie­mia osu­wa się spod nóg, a potem posłu­chaj jak moje ser­ce znów pęka” — śpie­wa Ade­le w tytu­ło­wym utwo­rze dzie­ła Sama Men­de­sa. Pierw­szy grud­nia oka­zał się być koń­cem dla Mau­ri­cio Pel­le­gri­no. Kibi­com ser­ce pęka­ło od kil­ku tygo­dni, gdy musie­li doświad­czać kolej­nych upo­ko­rzeń — kolej­no z Mal­lor­cą, Levan­te, Beti­sem czy Realem Val­la­do­lid. Nato­miast do dzie­się­ciu poli­czy­li rywa­le “Nie­to­pe­rzy”. Zapy­ta­cie: jak? W prze­cią­gu jed­ne­go tygo­dnia Valen­cia stra­ci­ła dzie­sięć bra­mek. Trzy mecze — dzie­sięć stra­co­nych goli. Czte­ry z Mala­gą, jeden z Lla­go­ste­rą, pięć z Realem Socie­dad. Odro­bi­nę sur­re­ali­stycz­ny rezul­tat jak na dru­ży­nę z czo­łów­ki euro­pej­skich salo­nów. Cza­sem tyle bra­mek nie pada w jed­nej kolej­ce pol­skiej Eks­tra­kla­sy. Mála­ga CF oraz Real Madryt stra­ci­ły dzie­sięć goli w prze­cią­gu czter­na­stu meczów. Pel­le­gri­no potrze­bo­wał tygo­dnia. Bar­dzo przy­kry obraz!

Czy napraw­dę Mau­ri­cio zasłu­gi­wał na zwol­nie­nie? Argen­tyń­czyk nie chciał się pogo­dzić z tą decy­zją. Fani sta­le ocze­ku­ją pro­gre­su. Taka już nasza cha­rak­te­ry­sty­ka — nie­na­wi­dzi­my sta­gna­cji. El Fla­co prze­pla­tał mecze dosko­na­le z bez­na­dziej­ny­mi. W ogól­nym roz­ra­chun­ku jed­nak wpro­wa­dził walenc­ki klub do czo­ło­wej szes­nast­ki klu­bów na Sta­rym Kon­ty­nen­cie, w ligo­wej tabe­li tra­cił zale­d­wie czte­ry “oczka” do tzw. “Stre­fy Cham­pions League”, a w Copa del Rey nie odpadł przed­wcze­śnie. Kolej­ne wpad­ki potę­go­wa­ły złość kibi­ców. Klub nie potra­fił wyko­rzy­sty­wać sła­bo­ści prze­ciw­ni­ków, a sam pogrą­żał się w nie­zor­ga­ni­zo­wa­nej oraz nie­po­ukła­da­nej posta­wie boisko­wej.

Sym­pa­ty­cy Bla­nqu­ine­gros poczu­li, że powo­lut­ku tra­cą grunt pod noga­mi. Na wie­lu hisz­pań­skich forach dłu­go trwa­ła dys­ku­sja doty­czą­ca pra­wi­dło­we­go wzo­ru zarząd­cy klu­bu. Jak powi­nien wyglą­dać praw­dzi­wy pre­zy­dent? — zada­wa­li sobie pyta­nie lewan­tyń­scy kibi­ce. Powi­nien odzna­czać się aniel­ską cier­pli­wo­ścią i prze­my­śla­ny­mi decy­zja­mi jak Manu­el Llo­ren­te czy dzia­łać pod wpły­wem emo­cji niczym Roman Abra­mo­wicz? Boga­te­mu wol­no — kwi­to­wa­li nie­któ­rzy. Jak się oka­za­ło sobot­nie­go wie­czo­ru, bied­ne­mu rów­nież wol­no. Mano­lo zre­zy­gno­wał ze swo­ich zło­tych zasad, wyrzu­ca­jąc Pel­le­gri­no z funk­cji tre­ne­ra pierw­sze­go zespo­łu. Kibi­ce wywie­ra­li na nim dużą pre­sję. Nie­sto­sow­ne przy­śpiew­ki były pod­su­mo­wa­niem fali kry­ty­ki, nio­są­cej się ku gabi­ne­to­wi pre­zy­den­ta od wie­lu tygo­dni. Znie­sma­cze­ni kibi­ce wyszli nawet na uli­cę. Moc­no nad­szarp­nę­li pra­wa pod wpły­wem emo­cji, mani­fe­stu­jąc swo­ją wście­kłość. Wte­dy jesz­cze nie wie­dzie­li, że szko­le­nio­wiec — zgod­nie z ich proś­ba­mi — został zwol­nio­ny.

Cze­go jed­nak ozna­ką jest decy­zja 60-lat­ka? Stra­chu, nie­pew­no­ści i bra­ku per­spek­tyw. Kibi­ce nie­raz udo­wod­ni­li, że ich zda­nie może mieć klu­czo­wy wpływ na pew­ne decy­zje. Ostat­nio zaczę­li doma­gać się gło­wy Mano­lo — chcie­li jego dymi­sji. Hisz­pa­no­wi nie­ba zaczę­ło spa­dać na gło­wę. Nie­za­do­wa­la­ją­cą posta­wę spor­to­wą chce roz­wią­zać zmia­ną tre­ne­ra — zgod­nie z życze­niem fanów. Do klu­bu przy­by­wa tajem­ni­czy inwe­stor, a sym­pa­ty­cy gło­śno mówią o nie­za­do­wo­le­niu. Llo­ren­te zaczy­na się bać o swo­ją posa­dę. Nie­przy­pad­ko­wo wyru­szył do Duba­ju, by szu­kać inwe­sto­rów chęt­nych do pomo­cy finan­so­wej, ale jed­no­cze­śnie nie­chęt­nych do inge­ren­cji w decy­zje klu­bu. Zmia­na tre­ne­ra nie jest zapew­nie­niem popra­wy. Jest to zwia­stu­nek pew­nych zmian. Przy­naj­mniej Manu­el zdo­był kil­ka plu­sów w kibi­cow­skich dzien­ni­kach. Histo­ria poka­zu­je wie­lo­krot­nie, że gdy spo­łe­czeń­stwo jest nie­za­do­wo­lo­ne, doma­ga się natych­mia­sto­wych rewo­lu­cji i zmia­ny wła­dzy. Poja­wia się Mario Alva­ra­do oraz obie­cu­je duży wpływ gotów­ki — na przy­kła­dzie pol­skich kibi­ców stwier­dzam, że eufo­ria jest bły­ska­wicz­na. W Hisz­pa­nii zapew­ne było podob­nie. Manu­el Llo­ren­te musi być bar­dzo czuj­ny i uważ­ny, bowiem szyb­ko może stra­cić rachu­bę i miej­sce w klu­bie na rzecz tajem­ni­cze­go inwe­sto­ra. Stąd nie­przy­pad­ko­wa bojaźń Hisz­pa­na. Ostat­nim i naj­pew­niej naj­więk­szym pro­ble­mem są pie­nią­dze i potrze­ba szyb­kiej spła­ty kolej­nych rat kre­dy­tu. W tym miej­scu musi­my zaufać pre­zy­den­to­wi, bo jed­nak nasze gdy­ba­nie zda się na nie­wie­le przy dzia­ła­niach 60-let­nie­go eko­no­mi­sty z zawo­du i powo­ła­nia.

Jak wyglą­da­ją walenc­kie realia? Typo­wy blichtr. Z pozo­ru nale­ży­my do naj­więk­szej pił­kar­skiej śmie­tan­ki, lecz tak napraw­dę sta­le czy­ha­ją na nas nie­bez­pie­czeń­stwa, a pro­ble­my wewnętrz­ne roz­sa­dza­ją klub od środ­ka. Lada chwi­la nowy tre­ner może jesz­cze bar­dziej popsuć wyni­ki spor­to­we, tajem­ni­czy inwe­stor może oka­zać się zwy­kłym oszu­stem, a kwe­stie finan­so­wych spłat mogą roz­kła­dać się na naj­bliż­sze kil­ka­dzie­siąt lat. Nawią­zu­jąc ponow­nie do uro­kli­wej i kli­ma­tycz­nej pio­sen­ki Ade­le: “Prze­trzy­ma­my to i razem sta­wi­my temu czo­ła(…) Gdzie pój­dziesz Ty, pój­dę tak­że ja. To co ujrzysz, ujrzę rów­nież ja”.

Po pro­stu bądź­my wier­ni i ocze­kuj­my lep­szych cza­sów. Felie­ton jest ponow­nym ape­lem o umiar­ko­wa­ny opty­mizm i racjo­na­lizm. Nie zapo­mi­naj­my, że we wła­snym Sky­fall nie­bo spa­da Nam na gło­wę. Musi­my razem prze­trwać trud­ne cza­sy.

PS. Spo­koj­nie, choć bar­dzo bym tego chciał tekst nie jest żad­ną rekla­mą lub mate­ria­łem spon­so­ro­wa­nym. Po pro­stu nawią­za­łem do nie­daw­nej inspi­ra­cji, czy­li naj­now­sze­go Jame­sa Bon­da. Tym, któ­rzy jesz­cze nie widzie­li, ser­decz­nie pole­cam! Niech Mano­lo będzie niczym Daniel Cra­ig i męż­nie poko­na wszyst­kie kło­po­ty.

Domi­nik Pie­cho­ta