I
27 maja hiszpańska prasa doniosła o zawiązaniu triumwiratu przez trzech głównych udziałowców Valencii – Juana Solera (37% udziałów), Vicente Soriano (10%) i Vicente Sillę (3,3% — reprezentującego kilku innych właścicieli). Razem posiadali oni 50,3% klubowych akcji. Podobno zamierzali znaleźć odpowiedniego inwestora i sprzedać klub (mówiło się o jakichś Arabach), lub podczas nadchodzącego głosowania odrzucić projekt emisji nowych akcji, wartych 92 mln € – jeden z punktów ratowania klubu według planu Javiera Gomeza.
II
W ramach odwetu, w następnych dniach zaniepokojona Rada klubu uznała, że jeśli Vicente Soriano do 5 czerwca nie znajdzie kupca na grunty Valencii, będzie zmuszony pożegnać się z posadą prezydenta, a absolutną władzę uzyska właśnie Javier Gomez – na jego barkach spocznie ciężar wyławiania Valencii z długów.
III
2 czerwca świat obiegła informacja o nowej decyzji Solera – zamierza on poprzeć emisję akcji i wykupić przypadające na niego udziały. Wydarzenia nabierają tempa. 4 czerwca Soriano – w związku z fiaskiem rozmów w sprawie sprzedaży gruntów — podaje się do dymisji. Trzy dni później, na nadzwyczajnym zjeździe udziałowców, ustalono skład nowej Rady – prezydentem został Manuel Llorente, jego zastępcą Javier Gomez, dyrektorem sportowym — Fernando Gomez.
IV
7 czerwca akcjonariusze głosowali także nad wspomnianą emisją – projekt zyskał zdecydowane poparcie. Akcjami Juana Solera dysponował Benjamin Munoz, który siłą 70.000 akcji przesądził wynik głosowania. Soriano nie stawił się na zjeździe – być może liczył, że nie zbierze się wymagane dla ważności głosowania 40% puli wszystkich akcji.
Po przegłosowaniu emisji wszystko wydawało się jasne — Llorente i Gomez mieli realizować żmudny, ale przekonujący plan wyprowadzania klubu na prostą.
V
4 lipca hiszpańskie dzienniki podały, że były prezydent Valencii, Vicente Soriano, zdołał zgromadzić odpowiednich inwestorów, którzy wykupią 50,3 % klubowych udziałów. Sprzedadzą je oczywiście Soler, Soriano i Silla. Łącznie na zakup akcji nowi inwestorzy mieli wydać 200 mln €. 80 mln € trafić miało do Solera, 6 mln do grupy Silli, reszta – do rąk Soriano. Cena za jedną akcje przewyższałaby kilkunastokrotnie uchwaloną cenę emisyjną – 48,08 € za akcję podczas procesu sprzedaży nowych udziałów, który miał się rozpocząć w 8 lipca.
Według oficjalnych zapowiedzi, nowi inwestorzy mieli dołożyć kolejne 500 mln € na wykup terenów Estadio Mestalla i jednej działki przy Nuevo Mestalla, co pomogłoby zredukować dług Valencii niemal do zera. Soriano zamierzał przy tym zablokować nadchodzącą emisję — miała już być zbędna dla klubu.
VI
Na konferencji prasowej z 6 lipca Soriano zapewniał, że Valencia stała się teraz najlepiej poręczonym klubem w Primera Division. Właścicielem Valencii zostać miała spółka Inversiones Dalport, zarejestrowana w Urugwaju, ale posiadająca swą filię w Hiszpanii. Spółka miała być znana z działalności na wszystkich kontynentach, a jej majątek – wedle pierwszych prasowych doniesień – miał wynosić ponad 29 mld $.
VII
7 lipca prasa poinformowała, że Soler dostał już pieniądze za swoje udziały – ok. 70–80 mln €. Informacja okazała się nieprawdziwa – Soler podpisał jedynie umowę z Dalport, w ramach której spółka zobowiązała się do zapłacenia za akcje do końca lipca. Gwarancją wypłacalności firmy miały być papiery wartościowe – bony dłużne firmy Ford, opiewające łącznie na kwotę 1,5 mld dolarów.
Czując się już właścicielem klubu, Soriano zażądał dymisji aktualnego zarządu. Prezes Manuel Llorente nie zamierzał jednak łatwo ustępować, zanim nie pozna więcej szczegółów planu Soriano. Wobec oporu Llorente, Soriano złożył formalny wniosek o zwołanie walnego zjazdu udziałowców, na którym miałoby dojść do odwołania obecnego i przedstawienia nowego zarządu. Rada Valencii wedle statutu klubu musi doprowadzić do zjazdu w ciągu 30–40 dni od przyjęcia wniosku. W nagłych wypadkach Istniała jednak szansa na przedłużenie tego terminu do kolejny miesiąc. Uznano, że nagły wypadek właśnie nadszedł, bowiem firma Dalport nie zapłaciła jeszcze za akcje, którymi dysponowała.
VIII
8 lipca rozpoczęła się emisja akcji. Do 21 sierpnia ma trwać jej pierwsza faza, w której obecni właściciele mają prawo subskrypcji nowych akcji – za każdą posiadaną mogą w cenie emisyjnej nabyć 10 nowych. Dla Inversiones Dalport oznacza to konieczność wydania dodatkowych 46 mln €, jeśli firma zamierza utrzymać swój większościowy pakiet – w przeciwnym razie, siła jej dotychczasowych akcji zmaleje 10-krotnie.
8 lipca pojawiły się również pierwsze spekulacje na temat natury Inversiones Dalport. Okazało się, że prezentowane logo:
zaczerpnięto ze strony internetowej z kolorowankami dla dzieci, a firma miała być zarejestrowana w Urugwaju – określanym jako raj podatkowy. Świeżo założona strona internetowa zawierała jedynie nazwę firmy i kontaktowy adres mailowy. Hiszpańską siedzibą Dalport ma być budynek w Boadilla del Monte, które spółka dzieli z Cron Developments SL – biurem architektonicznym. Obydwie firmy mają wspólny numer telefonu.
IX
9 sierpnia na jaw wychodzi ukryta zawartość domen serwisu Inversiones Dalport – pod tym adresem http://www.inversionesdalport.com/~natalia/;dostępny był projekt sklepu oferującego sprzedaż damskiej bielizny. Tego samego dnia telewizja walencka RTVV rozmawiała z pracownikiem firmy urzędującym w Boadilla del Monte, który zapewniał, że Dalport jest poważną firmą, której kapitał zakładowy wynosił 350 mln €.
X
Dzień później rusza odświeżony serwis internetowy. Redaktor vcf.pl, Dzidek, niezależnie od hiszpańskich internautów, znalazł pod adresem http://inversionesdalport.com/main.html stronę wyglądającą na nieukończoną oficjalną wersję witryny. Z tekstu można było się dowiedzieć, że spółka Inversiones Dalport założona została w 2001 roku, działa w sektorach finansowych, politycznych i sądowniczych. Dalport ma posiadać wszelkie możliwe koncesje, a jej działalność to głównie pośrednictwo pomiędzy wielkimi firmami w „zarządzaniu i implementacji aktywów korporacyjnych”. Spółka cenić sobie ma dyskrecję, lubi działać „za kulisami”. W krajach rozwiniętych gospodarczo Dalport miała realizować rządowe operacje, podpisując kontrakty dotyczące infrastruktury, opiewające na ponad pół miliarda euro i zdolne przynieść zyski w wysokości 3 mld €. W krajach rozwijających się Dalport miała posiadać pozwolenia na eksport surowców. Dzięki działalności spółki kraje te miały mieć dostęp do instrumentów finansowych i pomocy takich organizacji jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, ONZ i Bank Światowy.
W sekcji Activas poinformowano, że aktywa spółki wynoszą 28,5 mld $, a wszystkie transakcje i operacje są udokumentowane w Sekretariacie USA ds. Długu Publicznego i Prywatnego stanu Nevada. Kapitał Inversiones Dalport inwestowany był już w wielkich działaniach finansowych, takich jak finansowanie Ford Motor Credit, linii kredytowej Sumimoto Bank Japonii, czy Nakheel, konstruktora projektów The Palm czy The World w Dubaju.
Jednocześnie, internauci odkryli kolejne ukryte serwisy handlowe. Znajdują się one pod tymi adresami:
http://www.inversionesdalport.com/~parke/inicio.php, http://www.inversionesdalport.com/~sergio/, http://www.inversionesdalport.com/~alimento/, http://www.inversionesdalport.com/~juegos/
XI
W następnych dniach Dalport wystosowała komunikat o włączeniu się w działalność sportową, a wszelkie dokumenty gwarantujące wypłacalność spółki miały zostać przedstawione na konferencji prasowej. Konferencji tej nie doczekaliśmy się do dzisiaj.
XII
W następnym tygodniu doszło do pewnego incydentu – szefowie Dalport wraz z Soriano spotkali się z Rafaelem Blasco, doradcą ds. Imigrantów i Obywateli w lokalnych władzach regionu, a spotkanie to zostało podsłuchane – do prasy przeciekła treść rozmów. Doszło też do spotkania z przedstawicielami Bancaji – klubowego wierzyciela. Z tych spotkań wypłynęła garść ciekawych informacji – Dalport chce Valencią rządzić minimum przez pięć lat, a jeśli wszystko będzie szło dobrze, to nawet dziesięć. Celem firmy jest pozostawienie najważniejszych piłkarzy w kadrze – dlatego spółka domagała się od władz Valencii podpisania gwarancji nie sprzedawania gwiazd. W razie zgody na transfer Manuel Llorente był straszony sądem. Aby przekonać do szefa Valencii do odmowy transferu Davida Villi, prezes Dalport, Victor Bravo, chciał jak najszybciej podpisać umowę zakupu terenów Estadio Mestalla.
XIII
Kilka dni później prasa podała, że Dalport proponuje w Londynie niesamowitą ofertę dla inwestorów, gwarantującą zyski na poziomie 5%… tygodniowo. Co znaczy, że jeśli ktoś powierzyłby Dalport milion €, po roku cieszyłby się niemal trzema milionami. Oferta przypominała HYIP (High Yield Investment Program)
Pojawiły się przy tym spekulacje, że tajemniczym łącznikiem ze społeczności walenckiej ze spółką miał być brat teścia Juana Solera. Soriano o istnieniu kogoś takiego zapewniał na pierwszej konferencji prasowej, zapewniając, że Dalport związana jest z lokalnymi mieszkańcami.
XIV
W tych dniach (połowa lipca) dziennikarze Las Provincias na blogu serwisu po raz pierwszy poinformowali o bonach finansowych Ford Motor Company, które miały być gwarancją wypłacalności Inversiones Dalport. Papiery wartościowe łącznie opiewały na kwotę 1,5 mld $. Problem w tym, że widniał na nich podpis Roberta Phillipa Moore’a Juniora, w 2006 roku skazanego na 30 miesięcy za posługiwanie się nieautoryzowanymi (czyli sfałszowanymi) bonami Ford Motor Company.
Wszystkim zainteresowała się Consejo Superior de Deportes (Rada Wyższa Sportowa), która musi prześwietlić każdą transakcję akcji klubów piłkarskich, jeśli zmiany dotyczą min. 21% udziałów. CSD sprawdza, czy nowi właściciele nie posiadają udziałów w innym klubie tego samego szczebla rozgrywek. W ciągu najbliższych dni Rada miała orzec o ważności transakcji.
Jeśli szefowie Dalport sądzili, że wspomnianymi bonami zapłacą za grunty Valencii, to głęboko się przeliczyli. Llorente po wyjściu na jaw informacji o pochodzeniu bonów jasno powiedział, że zgodzi się na sprzedaż gruntów tylko w przypadku poręczenia bonów przez któryś z wielkich banków.
XV
17 lipca CSD zablokowała transakcję akcji – dokumentacja jej przedstawiona nie była wystarczająca. Prasa informowała też o ciągłych problemach ze zlokalizowaniem spółki w Urugwaju –Biuro Handlowe Hiszpańskiego Instytutu Handlu Zagranicznego (ICEX) W Montevideo nie miało pojęcia o istnieniu czegoś takiego, jak Inversiones Dalport. Z tym biurem kontaktują się wszystkie hiszpańskie firmy, gdy chcą sprawdzić wiarygodność urugwajskich partnerów.
XVI
21 lipca CSD zatwierdziła sprzedaż akcji. Transakcja miała zostać sfinalizowana, jeśli Dalport przeleje pieniądze na konta Soriano, Solera i Silli. Początkową granicę określono na 30 lipca. Władze Valencii nie pozostawały bierne – Llorente i Gomez podjęli uchwałę zmuszającą Dalport do kupna przypadającego im pakietu akcji do końca pierwszej fazy emisji (21 sierpnia). Jeśli nie, akcje miały trafić do ogólnej puli, dostępnej dla nowych inwestorów, co mogło oznaczać szansę dla kolejnych inwestorów.
XVII
23 lipca Soriano i Victor Bravo udali się do lokalnej siedziby Banku Santander w Walencji, by rozmawiać o poręczeniu przez bank bonów finansowych Forda. Choć Soriano zapewniał przed kamerami, że nie chodziło wcale o takie poręczenia, a jedynie o prywatną sprawę, przedstawiciele banku opowiedzieli dziennikarzom o całym spotkaniu. Bank nie zgodził się poręczać bony, więc kupno akcji i gruntów Valencii ciągle nie mogło dojść do skutku.
XVIII
30 lipca Soriano po raz kolejny zszokował wszystkich — stwierdził, że nie jest rzecznikiem Dalport i że nie jego należy pytać o pieniądze spółki – właśnie minął sugerowany przez prasę termin wykupu akcji. Natychmiast pojawiły się spekulacje, że drogi inwestorów i Soriano zaczęły się rozchodzić. Tego samego dnia ustalono termin zjazdu udziałowców – 14 września ma się rozstrzygnąć przyszłość obecnego zarządu Valencii. Głosowanie rozstrzygnąć ma też, czy emisja akcji nie zostanie anulowana.
XIX
3 sierpnia pojawiły się informacje o odmówieniu złożeniu poręczenia bonów przez kolejne 4 duże banki.
XX
Mijały kolejne dni sierpnia, a Dalport ciągle zwlekało z subskrypcją nowych akcji. 15 sierpnia prasa podała, że zarząd Valencii już dawno przestał wierzyć w możliwość kupna akcji przez Dalport i prowadzi rozmowy z nowymi inwestorami. Jednym z nich ma być spółka Projar SA — lider branży ogrodniczej w rejonie, znany także poza granicami państwa, zamierza wykupić pakiet akcji wart 18 mln €. Jej twarzą zostać ma Mario Kempes, były zawodnik i nieoceniony goleador Valencii.
XXI
17 sierpnia do siedziby Valencii przybyło dwóch przedstawicieli Inversiones Dalport, którzy złożyli Javierowi Gomezowi niezwykłą propozycję: zaoferowali Valencii kupno 50% akcji Inversiones Dalport. Gdyby Valencia przyjęła propozycję, stałaby się w połowie właścicielem spółki, która ciągle tytułowała się właścicielem Valencii. Kuriozalna oferta oczywiście została odrzucona. Jej autorzy — Julián Marco Capelar oraz Jorge Santiago Araoz — tłumaczyli niechęcią do dalszej współpracy z właścicielem drugiej połowy akcji Dalport, Victorem Bravo, który miał zacząć ich oszukiwać.
Co ciekawe, w dokumentach przedstawionych Gomezowi, Victor Bravo figurował jako właściciel połowy akcji firmy. W papierach przesłanych do Wyższej Komisji Sportowej przedstawiał się jako właściciel 100% udziałów firmy.
Po tej wizycie już nawet najwięksi optymiści przestali wierzyć w możliwości Dalport. Prasa tymczasem doniosła, że działająca przy klubie Fundacio Valencia CF rozpoczęła starania o kredyty, niezbędne do kupna 50% akcji z nowej emisji zignorowanych przez Dalport. Fundacio Valencia po zakończonej emisji zamierza rozsprzedać zakupione udziały lokalnym firmom, by zrobić poważny krok w kierunku demokratyzacji klubu.
XXII
22 sierpnia bank Bancaja — główny wierzyciel Valencii — udzielił Fundacio Valencia kredytu na kwotę 74M €. Wszystko dzięki Generalitat — rządowi Comunidad Valenciana, jednej z licznych w Hiszpanii wspólnot autonomicznych — lokalne władze poręczyły cały kredyt. Kilka dni później cała suma wykorzystana została do wykupu całej reszty nowych akcji, dzięki czemu Fundacja stała się nowym właścicielem Valencii CF, legitymując się posiadaniem 72,5% udziałów. Szefowie fundacji w kolejnych dniach mieli zadecydować, co zrobić z tą nadwyżką.
Tego dnia nieoficjalnie zakończona została emisja akcji. Wszystkie papiery znalazły nabywców przed 14 września — ustaloną datą zjazdu udziałowców, dlatego cały proces nie musi już być anulowany. Oznacza to, że spółka Inversiones Dalport, posługująca się scedowanym na nią pakietem akcji, zamiast 50,3% udziałów, posiada jedynie 5-procentowy pakiet. Manuel Llorente nie krył wdzięczności do Generalitat, sugerował, że bez pomocy rządu i w przypadku anulowania emisji Valencia znalazłaby się rękach nieobliczalnego Dalport, co najpewniej skończyłoby się rychłym oddaniem klubu w zarząd zgromadzenia wierzycieli, administracyjną degradacją do Segunda Division i wyprzedażą najważniejszych piłkarzy. Llorente nie musiał już się martwić o swą przyszłość w roli prezydenta Valencii — nadchodzący zjazd udziałowców oraz głosowanie nad obecnym zarządem miało być już tylko formalnością.
XXIII
27 sierpnia notariusz Salvador Alborch podpisał dokument potwierdzający oficjalne ukończenie emisji. 3 września komplet dokumentów złożono w Rejestrze Handlowym w Walencji. Fundacio Valencia podjęła do tego czasu decyzję w sprawie posiadanego pakietu akcji — sama zachowa 51% udziałów, zaś reszta zostanie wystawiona na sprzedaż. Najpierw w pakietach po 50K €, do czasu, aż Komisja Narodowa Rynku Papierów Wartościowych nie wyrazi zgody na sprzedaż pojedynczych akcji. Wówczas o akcję będą mogli starać się w pierwszej kolejności właściciele abonamentów na wszystkie mecze sezonu, co będzie ważnym etapem planowanej demokratyzacji Valencii.
Niezadowolenie z takiego obrotu sprawy wyraziła firma Projar SA, prowadząca działalność w branży ogrodniczej. Projar jeszcze przed kupnem akcji przez Fundacio Valencia wyrażał chęć nabycia udziałów wartych 18M €, by w zamian za to wprowadzić do zarządu klubu swojego przedstawiciela. Być może byłby nim sam Mario Kempes, z którym firma prowadziła zaawansowane rozmowy i zamierzała powierzyć mu reprezentacyjną rolę w klubie. Po wykupie akcji przez Fundacio, spółka Projar straciła możliwość wykupu większego pakietu (władze Fundacji wolą rozsprzedać akcje pojedynczym inwestorom), choć negocjacje w tej sprawie miały być jeszcze kontynuowane.
XXIV
14 września doszło do długo wyczekiwanego nadzwyczajnego, powszechnego zjazdu udziałowców. Jako jeden z udziałowców, pojawił się na nim Vicente Bravo, prezes Inversiones Dalport. Lider tajemniczej spółki przerwał wreszcie milczenie, głos zabrał zarówno podczas zjazdu, jak i na późniejszej konferencji prasowej. Urugwajczyk najpierw wyjaśnił, dlaczego Inversiones Dalport zwlekało z wykupem przypadającego na nią pakietu akcji, wartego 46M €: sugerował, że spółka miała wymagane pieniądze, ale nie mogła liczyć, że nawet po wykupie akcji, oficjalnie zostanie głównym właścicielem. Bravo powoływał się na rozmowy z Manuelem Llorente, który miał mu podczas jednego ze wspólnych posiłków jasno dać do zrozumienia, że nawet w przypadku wykupu przez Dalport akcji, Llorente zablokuje całą operację. Prawdopodobnie Bravo mówił o rzekomej groźbie anulowania emisji przez prezydenta klubu.
Szef tajemniczych inwestorów zapewniał, że Dalport nadal będzie w Valencii, bowiem spółka po to stworzyła swoją filię: Dalport Hiszpania, aby zaistnieć w branży sportowej i przywrócić wielkość klubowi. Valencia musi ukończyć Nuevo Mestalla, co będzie się wiązało z wydatkami w wysokości 150M €, a niezbędne pieniądze mogą pochodzić z głębokiej kasy Dalport — zapewniał Bravo. Tym razem obiecywał 700M €, dzięki którym Dalport mogłoby pokryć wszystkie długi Valencii i dokończyć budowę stadionu.
Podczas zebrania doszło do tylko jednego głosowania — nad poparciem dla obecnego zarządu. Szef Dalport nie dysponował wystarczającą liczbą głosów, by odwołać zarząd Llorente i przywrócić panowanie Vicente Soriano. Zresztą, w międzyczasie drogi Soriano i Dalport wyraźnie się rozeszły. W rozmowie z prasą Bravo stwierdził, że Soriano nie był żadnym przedstawicielem spółki. Sam ogłosił się “przedstawicielem i rzecznikiem”, by ogłosić, że pakiet akcji został sprzedany. Pytany o zapłatę zaległych pieniędzy za akcje Soriano, Solera i Silli, Bravo odpowiedział, że pieniądze zostaną przelane, gdy Dalport stanie się właścicielem 50,3% udziałów, jak było napisane w umowie. Bravo zaprzeczył też, jakoby 31 sierpnia minął czas zapłaty za akcje, w umowie nie było sprecyzowane.
Jaki jest obecny plan działania Victora Bravo? Urugwajczyk zamierza poprosić sąd o przyjrzenie się całej sprawie. Według niego, organizacja o ograniczonym stopniu autonomii, jaką jest zwykła fundacja, nie ma prawa rozporządzać spółką akcyjną, jaką jest Valencia. Dlatego szef Dalport postulował będzie o unieważnienie sprzedaży akcji Fundacio Valencia i anulowanie emisji. A wówczas Valencia znów znajdzie się w rękach Dalport…
Co będzie, gdy taki scenariusz zostanie spełniony? Bravo zapewnia, że ma “przyjaciół w społeczeństwie walenckim”, spośród nich wybierze prezydenta, wiceprezydenta i cały zarząd. Nazwisk nie ujawni, z obawy przed krytyką ze strony społeczeństwa, na jaką mógłby obecnie narazić te osoby. Sam Bravo zająć miałby się tym, czym zajmuje się całe życie: chciałby w Walencji zarabiać. Przede wszystkim zbudować na gruzach Estadio Mestalla 7-gwiazdkowy hotel, pierwszy taki w Hiszpanii. Obok hotelu miałby stanąć hipermarket, pojawić miałby się park, a w pobliżu — biura wielu firm. W najbliższych dniach Bravo chce udowodnić wypłacalność swej spółki w Banku Hiszpanii, już gromadzi dokumenty podpisywane przez notariuszy, potwierdzające możliwości Dalport.
Odnośnie do finansów, w rozmowie Bravo z prasą padła kolejna gigantyczna liczba — 34,5 miliardów dolarów. Tyle od 1994r. wynosić mają aktywa spółki, wcześniej prasa informowała o nieco mniejszej kwocie 25 miliardów dolarów. Nie brakło pytań o podejrzane weksle Forda, które wcześniej zrodziły mnóstwo spekulacji. Bravo nie zaprzeczył, że widnieje na nich podpis człowieka, który później za malwersacje finansowe trafił do więzienia, ale zapewnił, że weksle podpisane zostały również przez jednego z ministrów rządu Hiszpanii.