Filozoficzno-statystyczna Joaquina obrona

Żar­to­bli­wy, ale kąśli­wy jak żmi­ja zyg­za­ko­wa­ta tekst M&M (Mar­ci­na i Mać­ka) ode­bra­łem jako swo­iste wyzwa­nie skie­ro­wa­ne do wszyst­kich „fanów” Joaqu­ina. Ode­bra­łem go bar­dzo subiek­tyw­nie, bowiem sam się do takich chęt­nie zali­czam, jako że nie mam w przy­pa­dło­ściach cią­głej kry­ty­ki Joaqu­ina i nie leży w mojej natu­rze hiper­bo­li­za­cja jego błę­dów. Ręka­wi­cę posta­no­wi­łem pod­jąć — poku­si­łem się więc o pró­bę przed­sta­wie­nia linii obro­ny anda­lu­zyj­skie­go skrzy­dło­we­go, któ­ry — jak widać – nie tyl­ko moim zda­niem zasłu­gu­je na nie­co wię­cej uzna­nia.

Na począ­tek chciał­bym przed­sta­wić pew­ną sta­ty­sty­kę, któ­ra chy­ba jest dosyć wymow­na. Uprze­dza­jąc zarzu­ty godzą­ce w samą war­tość sta­ty­sty­ki do opi­su fut­bo­lu, pra­gnę zazna­czyć, że zna­czą­ca część kry­ty­ki gry Joaqu­ina opar­ta jest wła­śnie na sta­ty­sty­kach i licz­bie bra­mek i asyst jakie Joaqu­in powi­nien zdo­by­wać dla Valen­cii, a nie raczy tego czy­nić. Sta­ty­sty­ka jest też czymś dosyć obiek­tyw­nym, pozwa­la przyj­rzeć się grze oskar­ża­ne­go o nie­udol­ność Joaqu­ina od stro­ny liczb, a te — jak powszech­nie wia­do­mo już od cza­su pita­go­rej­czy­ków – wspa­nia­le pozwa­la­ją świat opi­sy­wać, zesta­wiać i rozu­mieć. A zatem, jako się napi­sa­ło, garść liczb i zesta­wień:

Joaqu­in tra­fił do nas jak wia­do­mo w na począt­ku sezo­nu 2006/07, któ­ry powszech­nie uwa­ża­ny był za naj­gor­szy w jego karie­rze. W ligo­wych roz­gryw­kach na boisku prze­by­wał wów­czas 2129 minut, a w tym cza­sie zdo­był 5 bra­mek i zali­czył 4 asy­sty. 22 razy mecz zaczy­nał od pierw­szej minu­ty, 13 razy wcho­dził z ław­ki. Bram­ki pada­ły w spo­tka­niach z: Levan­te (wyjaz­do­we, prze­gra­ne 4–2, bram­ka na 2–1 dla Levan­te), Mal­lor­cą (wyjaz­do­we, wygra­ne 1–0), Recre­ati­vo (domo­we, wygra­ne 2–0, oby­dwie bram­ki Joaqu­ina), oraz Nastic (wyjaz­do­we, remis 1–1, bram­ka na 0–1 dla VCF). Pod­su­mo­wu­jąc, Ximo bram­ka­mi zapew­nił nam 7 punk­tów.

Ximo grał też w Lidze Mistrzów: 480 minut na boisku, 5 razy od począt­ku, 3 razy z ław­ki. Bra­mek nie strze­lił, zali­czył 2 asy­sty – w dru­gim spo­tka­niu z Szach­ta­rem oraz rewan­żu z Chel­sea.
Pucha­rem Kró­la Valen­cia poże­gna­ła się w bar­dzo wcze­snej fazie, Joaqu­in zdą­żył tam zagrać tyl­ko 3 mecze, w któ­rych raz wcho­dził jako rezer­wo­wy. Na boisku spę­dził 201 minut.

Kolej­ny sezon – 2007/08 to kom­plet­na kata­stro­fa całej Valen­cii. Przyj­rzyj­my się zatem, na ile kiep­skich wyni­ków Ches winien jest Joaqu­in:
2467 minut na boisku, 26 spo­tka­nia od począt­ku, 8 z ław­ki, w tym cza­sie 3 bram­ki: domo­we spo­tka­nie z Osa­su­ną (3–0 dla VCF, bram­ka na 3–0); Depor­ti­vo (wyjaz­do­we, wygra­na 4–2, kar­ny – któ­ry jed­nak sam wywal­czył – bram­ka na 1–0 dla Valen­cii); Betis (wyjaz­do­we, 2–1 dla VCF, bram­ka na 2–1). Patrząc od stro­ny sta­ty­styk: tyl­ko bram­ka z Beti­sem osta­tecz­nie prze­są­dzi­ła o losach meczu, będąc na wagę 2 punk­tów (bez bram­ki Ximo był­by remis). Do tego 3 asy­sty.

Puchar Kró­la to jedy­ne pocie­sze­nie po stra­co­nym sezo­nie, Joaqu­in roze­grał w tych roz­gryw­kach 534 minu­ty, 7 razy zaczy­na­jąc mecz z na boisku, raz wcho­dząc z ław­ki. Strze­lił 4 bram­ki: 2 w pierw­szym meczu z Realem Union (wygra­na 3–0, bram­ki 2–0 i 3–0) i 2 w pierw­szym, wyjaz­do­wym meczu z Beti­sem (wygra­na VCF 2–1). Co wyni­ka z tych zesta­wień? Joaqu­in uła­twił VCF awans do dal­szych faz, strze­la­jąc bram­ki pod nie­obec­ność kon­tu­zjo­wa­nych napast­ni­ków – Davi­da Vil­li i Fer­nan­do Morien­te­sa. Vil­la poja­wił się na 30 minut w meczu z Real Union, ale wszyst­ko było już roz­strzy­gnię­te. War­to dodać, uprze­dza­jąc zarzu­ty, że Joaqu­in potra­fi grać tyl­ko ze sła­by­mi rywa­la­mi, iż w spo­tka­niu z Beti­sem wystą­pił m.in. David Silva, któ­ry do bram­ki nie tra­fił, a w meczu z Real Union zagrał póź­niej­szy boha­ter Pucha­ru Kró­la – Juan Mata, a tak­że Vicen­te Rodri­gu­ez. Bram­ki zdo­by­wa­li jed­nak Joaqu­in i Zigic.

Choć o wystę­pach w Lidze Mistrzów naj­le­piej było­by szyb­ko zapo­mnieć, gwo­li rze­tel­no­ści nale­ży przy­to­czyć też sta­ty­sty­ki z tych roz­gry­wek:
Run­da kwa­li­fi­ka­cyj­na: 170 minut gry w meczach z Elfs­bor­biem, Ximo nie zdo­był bra­mek. Póź­niej 517 minut w meczach fazy gru­po­wej, łącze­nie 7 spo­tkań w LM i eli­mi­na­cjach: 6 razy od począt­ku, raz wcho­dząc z ław­ki, bra­mek nie strze­lał, asyst nie zali­czał.

Co wyni­ka z tych sta­ty­styk? Rze­czy­wi­ście, nie powa­la­ją. W oby­dwóch sezo­nach 8 bra­mek w lidze, 4 w Pucha­rze Kró­la, na doda­tek w rywa­li­za­cji z mniej wyma­ga­ją­cy­mi rywa­la­mi. Asyst w sezo­nie 2006/07 sie­dem: 4 w lidze, 2 w LM i 1 w PK. Sezon 2007/8: asyst: 3, wszyst­kie w lidze.
Czy tego spo­dzie­wa­li­śmy się po Joaqu­inie? Na pew­no nie, chy­ba każ­dy miał nadzie­ję, na lep­sze rezul­ta­ty.

Teraz, dla porów­na­nia, sta­ty­sty­ki inne­go zawod­ni­ka – Davi­da Silvy. Dla­cze­go aku­rat on? Z kil­ku powo­dów:
1) Przy­by­li w tym samym sezo­nie (2006/07)
2) Na ile Joaqu­in dzie­li, na tyle Silva kibi­ców łączy – Joaqu­in uwa­ża­ny jest przez część fanów za kata­stro­fę ostat­nich dwóch lat, Silva – za abso­lut­ny geniusz i naj­lep­sze­go, bądź dru­gie­go zaraz po Vil­li zawod­ni­ka nasze­go zespo­łu
3) Pozy­cja – Joaqu­in to skrzy­dło­wy, Silva grał albo na lewym skrzy­dle, albo jako cof­nię­te­go napast­ni­ka. Tak więc oka­zji do zdo­by­cia bra­mek czy asyst mógł mieć nawet i wię­cej, ale przyj­mij­my, że tyle samo.
4) Joaqu­in przy­był za for­tu­nę i ocze­ki­wa­li­śmy cudów, Silva to wycho­wa­nek i nie­wie­lu cudów się spo­dzie­wa­ło. A, jak w punk­cie nr 2., powszech­nie przy­zna­je się, że Silva cuda dzia­ła, zaś kry­ty­ka dosię­ga głów­nie Joaqu­ina.

Tak więc David Silva i jego pierw­szy regu­lar­ny sezon w pierw­szej dru­ży­nie – 2006/07:
Minut na ligo­wych boiskach: 2723, w 31 meczach od pierw­sze­go skła­du, 5 razy z ław­ki. W tym to cza­sie 4 gole: Espa­ny­ol (wyjaz­do­wy mecz, remis 1–1), Bar­ce­lo­na (mecz domo­wy, zwy­cię­stwo 2–1, bram­ka na 2–0), Depor­ti­vo (wyjaz­do­wy mecz, zwy­cię­stwo 2–1, bram­ka na 2–1), Real Sara­gos­sa (domo­wy, zwy­cię­stwo 2–0, bram­ka na 2–0). Tak więc bram­ki te dały 5 punk­tów – bez bra­mek Silvy mecze z Depor­ti­vo i Bar­ce­lo­ną skoń­czy­ły by się remi­sem, mecz z Espa­ny­olem poraż­ką.
Puchar Kró­la: 260 minut, 3 mecze od pierw­sze­go gwizd­ka, jeden z ław­ki. 2 bram­ki: 1/16 fina­łu z Racing Por­tu­en­se (wygra­na 2–0, bram­ka na 1–0, rewanż) oraz z Geta­fe (1/8 fina­łu, bram­ka na 1–1, pierw­szy mecz). Teo­re­tycz­nie więc bram­ka Silvy dawa­ła nadzie­ję na korzyst­ny rezul­tat w meczu z Geta­fe, jed­nak rewanż przy­niósł klę­skę 2–4 na Mestal­la.

Liga Mistrzów: 698 minut, 7 spo­tkań od począt­ku, 4 z ław­ki (łącz­nie z fazą eli­mi­na­cyj­ną); 2 bram­ki: Inter (pierw­szy, wyjaz­do­wy mecz, 2–2, bram­ka na 2–2), Chel­sea (pierw­szy, wyjaz­do­wy mecz, 1–1, bram­ka na 1–1). Do tego bram­ka w run­dzie eli­mi­na­cyj­nej, z RB Sal­zburg (3–0 na Mestal­la, bram­ka na 3–0). Widać więc, że w LM Silva nie zawiódł, w roz­gryw­kach z sil­ny­mi rywa­la­mi strze­lał bram­ki dają­ce bądź awans, bądź nadzie­ję. Do tego doli­czyć nale­ży 2 asy­sty, zali­czo­ne bądź w Pucha­rze Kró­la, bądź Lidze Mistrzów, któ­rych to nie mogłem się już doszu­kać.
Sezon 2007/08, w któ­rym nie­mal każ­dy zawo­dził, w wyko­na­niu Silvy wyglą­da nastę­pu­ją­co:
Liga: 2798 minut, 32 mecze w pierw­szym skła­dzie, 2 z ław­ki. Bra­mek 5: Val­la­do­lid (domo­wy, 2–1 dla VCF, bram­ka na 2–1), Geta­fe (domo­wy, wygra­na 2–1, bram­ka na 1–0), Real Sara­gos­sa (wyjaz­do­wy, remis 2–2, bram­ka na 2–2), Real Betis (domo­wy, wygra­na 3–1, bram­ka 2–0), Real Sara­gos­sa (domo­wy, wygra­ny 1–0). Czy­li bram­ki Silva były dla Valen­cii na wagę 7 punk­tów (spo­tka­nie z Val­la­do­lid, Geta­fe, Sara­gos­są skoń­czy­ło­by się remi­sem, pierw­szy mecz z Sara­gos­są skoń­czył­by się poraż­ką). Do tego 5 asyst.

Liga Mistrzów: 619 minut, łącz­nie z fazą eli­mi­na­cyj­ną 7 razy w pierw­szym skła­dzie, raz wcho­dził z ław­ki. Asyst ani bra­mek nie zali­czył.
Puchar Kró­la: 631 minut, 7 meczów od pierw­szej minu­ty, raz z ław­ki. Jed­na bram­ka – Atle­ti­co (mecz domo­wy, 1–0, mecz pierw­szy). Do tego 4 asy­sty.

Łącz­nie, przez 2 sezo­ny w VCF, Silva strze­lił dla VCF w ligo­wych roz­gryw­kach 9 bra­mek (4 w pierw­szym, 5 w dru­gim sezo­nie), w Pucha­rze Kró­la 3 (dwie w pierw­szym, jed­na w dru­gim) i 2 bram­ki w Lidze Mistrzów (oby­dwie w pierw­szym sezo­nie). Zali­czył też łącz­nie 14 asyst (5 w I sezo­nie ligo­wym, 3 w dru­gim; 4 w Pucha­rze Kró­la w dru­gim sezo­nie, 2 bądź w Pucha­rze Kró­la bądź w LM w pierw­szym sezo­nie).
Czy­li: łącz­nie bra­mek w lidze o jed­ną wię­cej od Joaqu­ina, w Pucha­rze Kró­la – jed­ną bram­kę mniej od Joaqu­ina, w Lidze Mistrzów – dwie od nie­go wię­cej. Asyst w lidze zali­czył o jed­ną wię­cej od Joaqu­ina, w Pucha­rze Kró­la i Lidze Mistrzów (łącz­nie, bo nie wiem co z 2 asy­sta­mi): trzy wię­cej.

Jak widać wyraź­nie – nie­wiel­ka zaiste róż­ni­ca licz­bo­wo pomię­dzy gra­czem dru­ży­ny naj­lep­szym czy nie­mal naj­lep­szym, a tym, któ­ry dozna­je naj­więk­szej kry­ty­ki. Wziąć nale­ży pod uwa­gę fakt, że Silva dosyć czę­sto grał jako napast­nik, więc to on de fac­to powi­nien mieć wię­cej bra­mek czy asyst (jako cof­nię­ty napast­nik) na swo­im kon­cie. Nie bez zna­cze­nia powin­na być też kwe­stia roze­gra­nych minut – Silva ogól­nie zagrał 7729 minut, Joaqu­in 6498, a więc ponad 20 godzin wię­cej od Joaqu­ina.

Co wnio­sku­ję po sta­ty­sty­kach? Że zarzu­ty odno­śnie Joaqu­ina są pseu­do­ra­cjo­nal­ne. Nie są popar­te żad­ny­mi obiek­tyw­ny­mi dany­mi licz­bo­wy­mi, bowiem te upa­da­ją w zesta­wie­niu ze sta­ty­sty­ka­mi ubó­stwia­ne­go Davi­da Silvy.
Auto­rzy komen­to­wa­ne­go tek­stu zarze­ka­ją się, że nie patrzą na Joaqu­ina przez pry­zmat 25 milio­nów euro – każ­dy bowiem przy­zna, że Ximo obiek­tyw­nie nie był wart takich pie­nię­dzy, ale prze­cież nasz zarząd wyda­wał nie­wie­le mniej­sze kwo­ty na pił­ka­rzy pokro­ju Zigic, Fer­nan­des czy Tava­no. Sko­ro więc nie oce­nia­ją gry Joaqu­ina z per­spek­ty­wy wyda­nej nań kwo­ty, to muszą oce­niać na tle resz­ty zespo­łu. A na tle zespo­łu Joaqu­in licz­bo­wo wypa­da nad­spo­dzie­wa­nie dobrze – co chy­ba dobit­nie uka­zu­ją powyż­sze sta­ty­sty­ki i przy­kład Davi­da Silvy. Oce­nia­jąc zaś jego grę i boisko­wą przy­dat­ność dla zespo­łu i tym tłu­ma­cząc abso­lut­ną kry­ty­kę, popeł­nia­ją spo­re nad­uży­cie – nikt z nas nie posia­da sta­ty­styk strat, cel­nych podań czy uda­nych dry­blin­gów Joaqu­ina i jego part­ne­rów z dru­ży­ny, nie spo­sób więc wyka­zać, że Ximo na boisku to cho­dzą­ca kata­stro­fa i przy­czy­na klu­bo­wych nie­szczęść. Ufa­jąc zaś swo­im zmy­słom i apa­ra­to­wi poznaw­cze­mu, popeł­nia­ją kolej­ne nie­wy­ba­czal­ne nad­uży­cie – rów­nież i ci spo­śród kibi­ców Valen­cii, u któ­rych gra Ximo nie budzi odru­chów wymiot­nych, jego mecze oglą­da­ją, a więk­szych uwag czy zastrze­żeń do boisko­wej posta­wy Ximo nie wysu­wa­ją. M&M nie­świa­do­mie więc chy­ba nie uwzględ­ni­li genial­nej i ele­men­tar­nej zasa­dy wymy­ślo­nej grec­kich sofi­stów, któ­rzy gło­si­li, że indy­wi­du­al­ne odczu­cia są czymś tak bar­dzo oso­bi­stym, że nie zesta­wial­nym z odczu­cia­mi innych i w peł­ni nigdy nie­prze­ka­zy­wal­nym. A M&M pozwo­li­li sobie iro­ni­zo­wać w kon­tek­ście naszych (tj. tzw. „fanów Joaqu­ina”) obser­wa­cji i wra­żeń z gry Joaqu­ina, wyśmie­wa­jąc prze­ciw­ne do ich poglą­dy, a jak się oka­zu­je – chy­ba rów­nie upraw­nio­ne, bowiem wszyst­ko osta­tecz­nie spro­wa­dza się do indy­wi­du­al­nych wra­żeń este­tycz­nych i spor­to­wych z gry Ximo w klu­bie.