Trzeba mieć jaja panowie!!!

Żal ści­ska mi dupę, kie­dy patrzę na bur­del jakim sta­je się Valen­cia. Na grę, a raczej nie­udol­ne pró­by osią­gnię­cia dobre­go wyni­ku przez Nie­to­pe­rzy nie spo­sób patrzeć. Osią­ga­ne przez “pił­ka­rzy” wyni­ki woła­ją jedy­nie o pomstę do nie­ba. Cze­mu tak jest? Prze­cież Ronald Koeman, a wcze­śniej Quique Flo­res dys­po­nu­je skła­dem teo­re­tycz­nie lep­szym niż Rafa Beni­tez w chwi­li, gdy wygry­wał Puchar UEFA. Pił­ka­rzy takich jak Vil­la, Silva, Migu­el, czy Joaqu­in w swym skła­dzie chciał­by mieć nie­mal każ­dy, a Valen­cia mimo to dosta­je po dupie od takich “potęg” jak Bil­bao, czy Rosen­borg.

Gdy Beni­tez trium­fo­wał w Pucha­rze UEFA trzon jego dru­ży­ny sta­no­wi­li ci sami zawod­ni­cy co dzi­siaj, to jest Albel­da, Bara­ja, Vicen­te, czy Cani­za­res. Od tego cza­su Valen­cia zna­czą­co się wzmoc­ni­ła. Drew­nia­ne­go skąd­inąd Mistę zastą­pił jeden z naj­lep­szych snaj­pe­rów glo­bu, za Aima­ra gra o nie­bo lep­szy Silva, mamy tak­że Joaqu­ina, czy Migu­ela miast Cur­ro Tor­re­sa. Jedy­ną stra­tą jest odej­ście Ayali, któ­re­go nikt w god­ny spo­sób zastą­pić nie potra­fi. Rów­nież Vicen­te nie wró­cił do for­my sprzed ura­zów, ale jak­by nie patrzeć skład Valen­cii 07/08 jest na papie­rze moc­niej­szy niż tej z 2004 roku.

Dla­cze­go więc gra Valen­cii — jeśli moż­na to nazwać grą — wyglą­da tak, jak wyglą­da? Bo naszym pseu­do­ko­pa­czom bra­ku­je JAJAMBICJI. Zespół, któ­ry ma 6 repre­zen­tan­tów Hisz­pa­nii oraz kil­ku człon­ków kadr naro­do­wych innych państw dosta­je po dupie od tuła­ją­ce­go się co roku po ogo­nach hisz­pań­skiej La Liga Ath­le­ti­cu Bil­bao, kopro­mi­tu­je się w dwu­me­czu z Kop­ciusz­kiem euro­pej­skie­go fut­bo­lu — Rosen­bor­giem, czy dosta­je sro­mot­ne lanie z odwiecz­nym rywa­lem z Madry­tu. Jak to moż­li­we? Prze­cież taki pił­karz jak Vil­la, czy Albel­da nie może z dnia na dzień zapo­mnieć jak się gra w pił­kę. Przy­kła­dy zespo­łów takich jak Geta­fe, czy wyżej wspo­mnia­ne­go Rosen­bor­gu poka­zu­ją ile w sta­nie jest zdzia­łać w dzi­siej­szym fut­bo­lu ambi­cja. Nie­ste­ty roz­piesz­czo­ne gwiaz­decz­ki mają fanów oraz wyni­ki swo­jej dru­ży­ny głę­bo­ko w dupie. Zapo­wia­da­ją­cy grę na naj­wyż­szym pozio­mie do czter­dziest­ki Cani­za­res woli odpro­wa­dzić pił­kę do siat­ki wzro­kiem niż choć­by wyka­zać chęć obro­nie­nia strza­łu prze­ciw­ni­ka. “Kapi­tan” Albel­da nie potra­fi podać dokład­nie pił­ki, a w naj­waż­niej­szym momen­cie sezo­nu popi­su­je się idio­ty­zmem otrzy­mu­jąc czer­wo­ną kart­kę. Podob­nych przy­kła­dów moż­na wymie­niać tysią­ce…

Co powi­nien zro­bić Koeman? Odpo­wiedź jest pro­sta — pozba­wić funk­cji kapi­ta­na dwóch z trzech wybra­nych do tego zawodników,to jest Albel­dy i Bara­ji, trza­snąć pię­ścią, posa­dzić na ław­kę tych, któ­rzy prze­cho­dzą koło meczów, a dać szan­sę tym, któ­rzy wyka­zu­ją choć tro­chę woli wal­ki, jak trze­ci kapi­tan dru­ży­ny — Angu­lo, któ­ry może i wiel­kim zawod­ni­kiem nie jest, ale dzię­ki ambi­cji i zaan­ga­żo­wa­niu gra w wiel­kim klu­bie już jede­na­sty sezon. A “gwiazd­ki” muszą sobie uświa­do­mić, że bez woli wal­ki spo­tka­nia nie wygra­ją. Przed Koema­nem stoi więc zada­nie upo­rząd­ko­wa­nia ogrom­ne­go bur­de­lu. Valen­cia stoi nad prze­pa­ścią. Jeśli tre­ner zawie­dzie to cof­nie­my się do sytu­acji sprzed kil­ku­na­stu lat, kie­dy to miej­sce w pucha­rach było ogrom­nym suk­ce­sem.