Jak zapewne pamiętacie, każdy odcinek popularnej swego czasu ”Ulicy Sezamkowej” sponsorowała któraś z liter alfabetu. Jeśli poszukać podobnego patronata dla Valencii, okaże się, że najodpowiedniejsza jest literka ”Q”. Nie tylko dlatego, że szkoleniowcem Nietoperzy jest QuiQue, lecz również ze względu na nazwisko naszego nowego, nieoficjalnego ”dyrektora sportowego” — Manuela Garcię Quilóna. Któż to w ogóle jest? Do niedawna sam nie miałem pojęcia, jednak ostatnimi czasy persona ta przejawia się w każdym newsie dotyczącym transferów Che, ściska się z prezydentem Solerem, dyskutuje z Floresem, a nawet wyskakuje z mojej lodówki, że wielkim wstydem byłoby jej nie kojarzyć.
Wiedzieć musicie, ze Garcia Quilon jest jak Matrix — WSZĘDZIE. Aluzja ta nabiera dosłownego znaczenia, gdy bliżej zapoznamy się z profesją owego osobnika – agent (sportowy), a także spojrzymy na listę piłkarzy łączonych ostatnio z przenosinami do Valencii, którzy w znakomitej większości reprezentowani są przez ów tajemniczego Quilona.
Przedstawiciel ten niczym Rasputin panoszy się po dworze ”cara” Solera zatruwając jego umysł, przysyłając do niego swych kolejnych klientów, negocjując ich umowy i podpisując kontrakty. Układ Quilon — Soler przynosi już swe pierwsze owoce, bowiem trykot z nietoperzem na piersi przywdziali Javier Arizmendi i Alexis Ruano. Także nowy dyrektor sportowy Che – Miguel Angel Ruiz jest podopiecznym Quilona, a w kolejce na Mestalla stoją już następni — Gabi, Baptista, Luis Garcia, Pernia, Zapater i Soldado. Uzupełnieniem tej listy jest swoista wisienka na torcie – Quique Sanchez Flores, również reprezentowany przez wiadomo kogo. Przypadek czy coś więcej?
Złośliwi twierdzą, że wszędobylski Quilon swoje wpływy w lewantyńskim klubie rozwinął do tego stopnia, iż to on stał za zwolnieniem Carboniego z funkcji dyrektora sportowego. Przyczyną miał być ponoć konflikt Włocha z Quique, a także trudności, jakie sprawiał w negocjacjach o przedłużenie umowy innego przedstawiciela drużyny Q – Rubena Barajy. W każdej plotce jest ziarno prawdy, a w tym przypadku potwierdzeniem jej wydaje się być fakt, że dzień po dymisji Carboniego ”El Pipo” złożył podpis pod nowym, 3-letnim kontraktem. Quilon zadziałał. I choć sytuacja ta jako żywo przypomina scenariusz taniego filmu z gatunku political-fiction, to zastanówmy się, czy aby nie grozi nam zmiana nazwy klubu na Quilon Club de Futbol, w którym każdy zawodnik reprezentowany będzie przez ów przedstawiciela…
PS: Artykuł wbrew pozorom nie sponsorowała literka ”Q”, lecz zimne piwo.