Gdy latem ubiegłego roku na Estadio Mestalla zawitał Joaquin Rodriguez Sanchez wszyscy fani Los Ches uznawali to za transfer wszech czasów w historii naszego klubu. Niestety szybko okazało się, że Ximo nie gra tak, jakbyśmy tego od niego oczekiwali. Co mecz, to gorzej. Coraz częściej było słychać okrzyk z trybun: “Joaquin, Fuera el Mestalla!” W meczu z Nastic na przekór wszystkim Ximo zdobył pierwszą i jak na razie jedyną bramkę dla Blanquinegros. Od tego spotkania zaczął jednak grać lepiej i ostatnio idzie mu naprawdę nieźle.
Co było przyczyną metamorfozy skrzydłowego Valencii? Hiszpańskie źródła, a zwłasza oficjalna strona klubowa milczą jak zaklęte. Zadaniem dobrego redaktora jest jednak zawsze dowiedzieć się prawdy. VCF.pl nie zatrudnia przypadkowych osób, lecz dziennikarzy, którzy kasę biorą za ciężką pracę. Łódzki Valencianistas, znany bardziej jako Marcin90 podjął się odnalezienia przyczyny tak nagłej przemiany Ximo.
Łatwo nie było, jednak pomoc przyszła stąd, skąd nikt by się jej nie spodziewał. Jako pierwszy zgłosił się Antoni F.- arbiter posądzony o korupcję. Przyznał, że przed jednym z meczów razem z zawodnikiem udał się do szatni rywala i wynegocjował całkiem pokaźną sumkę za wygraną gości. To był kamyczek, który rozpętał lawinę. Następnego dnia telefon Marcina dzwonił jak oszalały. Najpierw zgłosił się Krzysztof Z., później sam Fryzjer a na koniec ekipa Arki Noego. Jak się udało ustalić Joaquin sprzedał ponad 20 spotkań. Co ciekawe wystąpił w zaledwie piętnastu. Marcin90 po wykryciu tej przykrej, aczkolwiek prawdziwie prawidziwej prawdy postanowił nie zgłaszać sprawy na policję, lecz poinformować o tym wszystkim żonę zawodnika. Pani Joaquinowa strasznie się wkurzyła i gdy tylko jej mąż wrócił do domu zaczęła nań wrzeszczeć. “Ty głupi patałachu!!! Kibice w Ciebie wierzą, a Tobie tylko ustawianie spotkań w głowie. Jeśli jeszcze raz sprzedasz mecz to przestanę gotować Ci kaszkę na obiad. Od następnego meczu chcę widzieć walczącego Joaquina!!! Zrozumiałeś ofermo?”- takie słowa słyszeli sąsiedzi.
Ximo był na skraju załamania nerwowego. Żona była tak wkurzona, że nawet nie wyprała mu bokserek i na mecz z Nastic nasz prawoskrzydłowy wyszedł w samych spodenkach. Efekt? Bramka. Radości nie było końca… Małżeństwo pogodziło się, a sam Ximo zaczął grać lepiej. Od tego czasu ani razu nie był u bukmachera.
Prawda, choć nieprawdopodobna, jednak wyszła na jaw. Na szczęście Ximo już się poprawił i gra coraz lepiej. Na szczęście jego nazwisko nie jest łączone z Wrocławiem. Miejmy nadzieję, że już nigdy nie sprzeda meczu!!!