Piszę ten felieton jeszcze w czasie trwania 93 minuty meczu z Rayo na Mestalla, bo mam taki natłok myśli, że wolę to wszystko zebrać w kupę i coś pożytecznego z tego wywnioskować. Wynik 0–1, białe chusteczki na trybunach… o, sędzi zagwizdał. Trudno było jednak usłyszeć dźwięk sędziowskiego urządzonka do utrzymania spokoju, bo kibice Valencii zagrali prawdziwy koncert. Gwizdał prawie każdy z czego powstała prawdziwa kakofonia. Te muzyczne terminologie wypadałoby przekłuć na jakieś piłkarskie, żeby móc opisać grę podopiecznych Valverde, ale tak szczerze to już nawet nie mam siły.
Czytaj dalej