Jestem wściekły!

Piszę ten felie­ton jesz­cze w cza­sie trwa­nia 93 minu­ty meczu z Rayo na Mestal­la, bo mam taki natłok myśli, że wolę to wszyst­ko zebrać w kupę i coś poży­tecz­ne­go z tego wywnio­sko­wać. Wynik 0–1, bia­łe chu­s­tecz­ki na try­bu­nach… o, sędzi zagwiz­dał. Trud­no było jed­nak usły­szeć dźwięk sędziow­skie­go urzą­dzon­ka do utrzy­ma­nia spo­ko­ju, bo kibi­ce Valen­cii zagra­li praw­dzi­wy kon­cert. Gwiz­dał pra­wie każ­dy z cze­go powsta­ła praw­dzi­wa kako­fo­nia. Te muzycz­ne ter­mi­no­lo­gie wypa­da­ło­by prze­kłuć na jakieś pił­kar­skie, żeby móc opi­sać grę pod­opiecz­nych Valver­de, ale tak szcze­rze to już nawet nie mam siły.

Czy­taj dalej

Powrót charakteru

piłkarze Valencii cieszą się po strzelonej bramce

Skrom­ne zwy­cię­stwo i powrót nadziei ? | fot. Mar­ca

Po nie­speł­na kil­ku dniach na sta­no­wi­sku, Valver­de uda­ło się to, cze­go Pel­le­gri­no nie potra­fił doko­nać w cią­gu pra­wie pię­ciu mie­się­cy urzę­do­wa­nia na Mestal­la. Kom­plet punk­tów na wyjeź­dzie w  meczu ligo­wym napa­wa opty­mi­zmem, pomi­mo iż styl w jakim zosta­ły one zdo­by­te pozo­sta­wia spo­ro do życze­nia.

Czy­taj dalej

Skyfall

Manolo - uno

Blichtr i splen­dor, czy­li zwro­ty naj­le­piej okre­śla­ją­ce walenc­ki okręt. Pozor­nie wszyst­ko wyda­je się funk­cjo­no­wać pra­wi­dło­wo, lecz amba­ra­sy roz­kła­da­ją klub od środ­ka. Podob­nie jak w ostat­niej odsło­nie przy­gód Jame­sa Bon­da, nie­bo wali się na gło­wę Manu­elo­wi Llo­ren­te — pro­ble­my finan­so­we, hanieb­na pró­ba prze­ję­cia klu­bu oraz nie­za­do­wa­la­ją­ce wyni­ki spor­to­we. Docze­ka­li­śmy się wła­sne­go Sky­fall…

Czy­taj dalej