Wyspiarska hegemonia — Europo na kolana!

Po raz kolej­ny w pół­fi­na­le Ligii Mistrzów mamy 3 angiel­skie zespo­ły, co nie­wąt­pli­wie świad­czy o upad­ku zna­cze­nia i pozio­mu w innych ligach, któ­rych przed­sta­wi­cie­le tak bez­sku­tecz­nie koła­ta­ją do drzwi Osta­tecz­ne­go Argu­men­tu i Wyznacz­ni­ka Wszyst­kich Wyznacz­ni­ków – pół­fi­na­łu Ligii Mistrzów. Tak wyglą­da typo­wy tok rozu­mo­wa­nia prze­cięt­ne­go (rów­nież i nad­prze­cięt­ne­go) – nazwij­my go – Anglo­en­tu­zja­sty, czło­wie­ka, któ­ry z fak­tu obec­no­ści trzech wyspiar­skich dru­żyn wśród czte­rech pół­fi­na­li­stów Ligii Mistrzów, wnio­sku­je o potę­dze i hege­mo­nii English Pre­mier Leau­ge. Cza­sa­mi doda do tego zesta­wie­nie mająt­ko­we dru­żyn, całość dopra­wi listą naj­dro­żej opła­ca­nych pił­ka­rzy, wydat­ka­mi na pen­sję czy wpły­wa­mi od spon­so­rów. Sło­wem – ligo­mi­strzo­we nagie fak­ty przy­odzie­je zło­tym płasz­czem eko­no­micz­nych danych – z cze­go wycho­dzi mu jed­no­cze­śnie sycą­ca i ponęt­na potraw­ka dla spra­gnio­nych jed­no­znacz­nych tez entu­zja­stów fut­bo­lu oraz lśnią­ca figur­ka Jej Wyso­ko­ści – ligi angiel­skiej – Kró­lo­wej Lig Wsze­la­kich. Tym nakar­mio­nym i w to wła­śnie zapa­trzo­nym fanom łatwo teraz for­mu­ło­wać zda­nia zakli­na­ją­ce rze­czy­wi­stość oraz – z resz­tek wywa­ru – wró­żyć przy­szłość. Nadal tak jasną i świe­tli­stą dla Naj­waż­niej­szej z Lig.

No tak, bo prze­cież do zbio­ru naj­więk­szych oczy­wi­sto­ści nale­ży pogląd, że sko­ro nie ma innych kry­te­riów porów­ny­wa­nia poszcze­gól­nych lig – to czyż jedy­ne pozo­sta­ją­ce nam kry­te­rium może nie być Dobre i Praw­dzi­we?

Sęk w tym, że nie tyl­ko może takie nie być, ale wręcz nie jest. I bło­go­sła­wie­ni ci, któ­rzy to dostrze­ga­ją, albo­wiem oni nie gubią z fut­bo­lu tego co naj­pięk­niej­sze.

Czy­taj dalej

Valencia a Widzew

Co wspól­ne­go ze sobą mają jed­na z legend pol­skiej pił­ki noż­nej – łódz­ki Widzew oraz do nie­daw­na uzna­wa­na za trze­cią siłę Pri­me­ra Divi­sion hisz­pań­ska Valen­cia? Zaska­ku­ją­ce, ale w obec­nym sezo­nie, poza posta­cią fana­tycz­ne­go kibi­ca obu ekip w mojej skrom­nej oso­bie, nie­praw­do­po­dob­nie dużo. Moż­na wręcz powie­dzieć, że losy Los Ches w La Liga i zawi­ro­wa­nie wokół zespo­łu w bie­żą­cym sezo­nie są nie­mal ide­al­nym odzwier­cie­dle­niem sytu­acji, jaka ma obec­nie miej­sce w klu­bie z alei Pił­sud­skie­go 138.

 

Sezon oba zespo­ły roz­po­czy­na­ły z ambit­ny­mi pla­na­mi – Widzew po latach posu­chy, będą­cych efek­tem nie­udol­ne­go zarzą­dza­nia klu­bem przez Andrze­jów Gra­jew­skie­go i Pawel­ca miał wresz­cie nawią­zać rów­no­rzęd­ną wal­kę z czo­łów­ką pol­skiej eks­tra­kla­sy i zająć na koniec sezo­nu loka­tę nie niż­szą niż ósma, Valen­cia nato­miast po sezo­nie peł­nym kon­tu­zji celo­wa­ła jesz­cze wyżej – w powrót na tron mistrza Hisz­pa­nii oraz suk­ces w euro­pej­skich pucha­rach. Do boju dru­ży­ny mia­ły być pro­wa­dzo­ne odpo­wied­nio przez Micha­ła Pro­bie­rza i Quique Flo­re­sa — tre­ne­rów, któ­rzy już przed pierw­szym spo­tka­niem mie­li spo­ro opo­nen­tów wśród kibi­ców. Sezon zarów­no Łodzia­nie, jak i Nie­to­pe­rze roz­po­czę­li od poraż­ki i już począ­tek sezo­nu opty­mi­zmem napa­wać nie mógł. Obaj tre­ne­rzy pra­cę stra­ci­li wyjąt­ko­wo szyb­ko, zanim roz­gryw­ki zdą­ży­ły się tak napraw­dę dobrze roz­krę­cić – ex- zawod­nik zabrskie­go Gór­ni­ka wyle­ciał po remi­sie w nie­mal wygra­nym spo­tka­niu z cho­rzow­skim Ruchem, Hisz­pan stra­cił posa­dę po klę­sce z Sevil­lą. Kibi­ców, któ­rzy spo­dzie­wa­li się zna­nych nazwisk na nowych stoł­kach tre­ner­skich spo­tkał spo­ry zawód – Widzew objął Marek Zub – dotych­cza­so­wy asy­stent Ore­sta Len­czy­ka w PGE Beł­cha­tów, Valen­cię Ronald Koeman, któ­ry jak­kol­wiek zawod­ni­kiem był wspa­nia­łym, tak w pra­cy tre­ner­skiej sta­wiał dopie­ro pierw­sze kro­ki i mógł się pochwa­lić jedy­nie suk­ce­sa­mi w rodzi­mej Ere­di­vi­sie, co było niczym przy osią­gnię­ciach fawo­ry­ta kibi­ców – Jose Mourin­ho.

 

Nie­mniej kibi­ce spo­dzie­wa­li się popra­wy gry oraz wyni­ków, spo­tkał ich jed­nak szok, bowiem to, co w przed­se­zo­no­wych snach wyda­wa­ło im się nie­do­rzecz­nym kosz­ma­rem sen­nym, oka­za­ło się praw­dą. Oba klu­by jesz­cze obni­ży­ły loty i zaczę­ły zmie­rzać w kie­run­ku zgo­ła odmien­nym niż wyzna­czo­ny – w dół tabe­li, ku stre­fie spad­ko­wej. Dziś, tuż przed zakoń­cze­niem roz­gry­wek RTS znaj­du­je się na przed­ostat­nim miej­scu, „pre­mio­wa­nym” spad­kiem do nowej pierw­szej ligi, Nie­to­pe­rze nato­miast mają jedy­nie 2 punk­ty prze­wa­gi nad ostat­nim bez­piecz­nym miej­scem w tabe­li, a przed sobą same cięż­kie spo­tka­nia.

 

Podo­bień­stwa widocz­ne gołym okiem, jed­nak nie to jest naj­cie­kaw­sze. Fani obu zespo­łów już od dłuż­sze­go cza­su mani­fe­sto­wa­li swą dez­apro­ba­tę dla poczy­nań tre­ne­rów, przez dłuż­szy czas nie­sku­tecz­nie. Aż do 21 kwiet­nia 2008 roku – tego wła­śnie dnia, zarów­no Widzew, jak i Valen­cia – a raczej zarzą­dy tych zespo­łów – zde­cy­do­wa­ły się przed­ter­mi­no­wo roz­wią­zać umo­wy z dotych­cza­so­wy­mi szko­le­niow­ca­mi. I tak Zub oraz Koeman zna­leź­li się na bru­ku.

 

Samo przez się nasu­wa się pyta­nie – czy losy Valen­cii i Widze­wa w obec­nym sezo­nie poto­czą się jed­na­ko­wo? Czy nowi szko­le­niow­cy – Janusz Wój­cik oraz Voro podo­ła­ją wyzna­czo­ne­mu im zada­niu i odda­lą wid­mo degra­da­cji? Kibi­com pozo­sta­je jedy­nie wie­rzyć, że ich naj­czar­niej­szy sen pozo­sta­nie tyl­ko snem.

Zabójczy Mata.

Mata podczas meczu z Interem Mediolan.
Przyj­rza­łem się nie­daw­no bio­gra­fii Juana Maty. Po prze­ży­ciu zale­d­wie 15-stu wio­sen ponoć był jed­nym z lepiej roku­ją­cych mło­dych Hisz­pa­nów. W 2003 roku wcie­lo­no go do kadry mło­dzie­żo­wej sto­łecz­ne­go Realu. Po ME w Pol­sce w 2006 roku, prze­nie­sio­no go do Castil­li. Tam w mig uzy­skał sta­tus pew­nia­ka u Miche­la. Gdzie­kol­wiek nie grał, zawsze cza­ro­wał.

W pierw­szym kwar­ta­le zeszłe­go roku coś zazgrzy­ta­ło pomię­dzy nim a klu­bem. W czerw­cu 2007 roku wyga­sał jego kon­trakt z Meren­gu­es. Zro­zu­mia­łe zatem jest, iż zawod­nik doma­gał się pod­pi­sa­nia nowe­go, lecz tym razem zawo­do­we­go kon­trak­tu. Na to jed­nak ani Pedja ani nikt inny w klu­bie zgo­dzić się nie chciał.
Kon­ku­ren­cja nie śpi – wkrót­ce do agen­ta pił­ka­rza zgło­si­ły się Bar­ce­lo­na czy też Valen­cia na cze­le z Quique Flo­re­sem. Zakoń­cze­nie wszy­scy dosko­na­le zna­my.

Dzi­wi nato­miast posta­wa Flo­re­sa, któ­ry cho­ciaż był zwo­len­ni­kiem trans­fe­ru Hisz­pa­na, nie­czę­sto dawał mu oka­zję do gry. Po czę­ści uspra­wie­dli­wia­ją go sys­tem gry(4–4-2), w któ­rym pew­ne miej­sce obok Vil­li miał Morien­tes, a na skrzy­dle Silva bądź Gavi­lan, ale Mister mógł i powi­nien czę­ściej go wysta­wiać. W tym miej­scu rodzi się pyta­nie, czy Koeman miał aż takie szczę­ście z Matą, czy może jed­nak posia­da coś w rodza­ju instynk­tu tre­ner­skie­go? Poży­je­my, zoba­czy­my. ;)
Z kolei zaś Madri­ti­stas mogą pluć sobie w bro­dę, że dali sobie wydrzeć…, nie nie, ina­czej – odda­li za dar­mo świet­ne­go tech­ni­ka, kogoś kto w przy­szłym sezo­nie powi­nien dzie­lić i rzą­dzić w Valencii(razem z Silvą, Albio­lem i Pablo ;x)… .

Naszem ‘Kil­le­ro­wi’, któ­ry za nie­wie­le ponad mie­siąc skoń­czy 20 lat, życzę co naj­mniej hat-tric­ka i dwóch asyst w jutrzej­szym meczu, tak aby­śmy zre­wan­żo­wa­li się za jesien­ny bla­maż. ;]


PS Nawet Trans­la­to­ry twier­dzą, że Mata jest zabój­czy.