Po raz kolejny w półfinale Ligii Mistrzów mamy 3 angielskie zespoły, co niewątpliwie świadczy o upadku znaczenia i poziomu w innych ligach, których przedstawiciele tak bezskutecznie kołatają do drzwi Ostatecznego Argumentu i Wyznacznika Wszystkich Wyznaczników – półfinału Ligii Mistrzów. Tak wygląda typowy tok rozumowania przeciętnego (również i nadprzeciętnego) – nazwijmy go – Angloentuzjasty, człowieka, który z faktu obecności trzech wyspiarskich drużyn wśród czterech półfinalistów Ligii Mistrzów, wnioskuje o potędze i hegemonii English Premier Leauge. Czasami doda do tego zestawienie majątkowe drużyn, całość doprawi listą najdrożej opłacanych piłkarzy, wydatkami na pensję czy wpływami od sponsorów. Słowem – ligomistrzowe nagie fakty przyodzieje złotym płaszczem ekonomicznych danych – z czego wychodzi mu jednocześnie sycąca i ponętna potrawka dla spragnionych jednoznacznych tez entuzjastów futbolu oraz lśniąca figurka Jej Wysokości – ligi angielskiej – Królowej Lig Wszelakich. Tym nakarmionym i w to właśnie zapatrzonym fanom łatwo teraz formułować zdania zaklinające rzeczywistość oraz – z resztek wywaru – wróżyć przyszłość. Nadal tak jasną i świetlistą dla Najważniejszej z Lig.
No tak, bo przecież do zbioru największych oczywistości należy pogląd, że skoro nie ma innych kryteriów porównywania poszczególnych lig – to czyż jedyne pozostające nam kryterium może nie być Dobre i Prawdziwe?
Sęk w tym, że nie tylko może takie nie być, ale wręcz nie jest. I błogosławieni ci, którzy to dostrzegają, albowiem oni nie gubią z futbolu tego co najpiękniejsze.
Czytaj dalej