Zawsze uwielbiałem filmy z Bondem. Nawet bardzo. Jest z nimi trochę tak jak z Valencią. Zakochałem się w niej w epoce Matadora. Choć było to dosyć dawno, mam ten czas w pamięci. Także dlatego, że tak bardzo przypomina mi pierwsze filmy z wielkim Seanem Connerym. To były całkiem zabawne czasy. Nie mieliśmy wtedy wiele, ale wychodziliśmy ze stadionu z uwielbieniem dla naszego bohatera i tą chłopięcą chęcią bycia jak Bond.
Czytaj dalej