23 maja 2001 roku, Stadio Giuseppe Meazza czyli popularne “San Siro”. Dwa obozy — niemiecki oraz hiszpański — wyczekujące w centrum boiska na dalszy los wydarzeń. Główni aktorzy: Kahn i Pellegrino. Niemiec wędruje do bramki ze spuszczoną głową, wykonawca jedenastki także przeżywa wojnę nerwów. Nadszedł decydujący moment. Kibice wstrzymują oddech. Argentyńczyk powolnym krokiem podbiega do piłki i wybiera lewy róg. Oliver Kahn, jakby znał jego zamiary, rzucił się we właściwą stronę i sparował uderzenie. Piłkarze, fani oraz komentatorzy rozpoczynają szał radości. Mauricio leży na murawie, płacze i — pozbawiony wszelakich marzeń — skrywa twarz w dłoniach. On wie: zmarnował życiową szansę i zakończył najpiękniejszy okres w dziejach klubu…
Doświadczonym sympatykom “Nietoperzy” nie należy przypominać tamtego dnia, ponieważ zapewne trudno go zapomnieć. Flota hiszpańsko-argentyńska wspierana przez Francuza, Włocha, Norwega, Słoweńca i Serba wyruszyła do Mediolanu, by doświadczyć przygody życia. Na drodze do spełnienia życiowego marzenia stanął Bayern Monachium. Ostatecznie bawarska potęga pozbawiła Hiszpanów złudzeń — od tamtego czasu klub z Walencji nie dotarł nawet do półfinału elitarnej Ligi Mistrzów.
Obowiązkiem każdego fana powinno być dokonanie chociażby minimalnej retrospekcji wydarzeń z finału sprzed dekady. W Mediolanie najlepsze w tamtym czasie drużyny Europy walczyły o najważniejsze klubowe trofeum na kontynencie. Stanęły na przeciw siebie legendy: Kahn, Sagnol, Effenberg, Scholl czy Élber — a z drugiej strony — Cañizares, Ayala, Mendieta, Sánchez czy Kily González. W regulaminowym czasie gry padł remis 1:1. Obie drużyny zdobyły bramki z rzutów karnych, a celnymi egzekutorami byli Mendieta oraz Effenberg. W międzyczasie jedenastkę wykonywaną przez Mehmeta Scholla wybronił golkiper walenckiego klubu. Sędzia trzykrotnie wskazywał na wapno podczas spotkania, lecz była to tylko zapowiedź prawdziwej wojny, jaka rozegrała się w serii rzutów karnych.
Mendieta i Carew umieścili piłkę w siatce, początek wyśmienity. Następnie wszystko zaczęło się psuć, Zahovič oraz Carboni chybili. Po czterech seriach mieliśmy remis. W kolejnych dwóch wszyscy zamieniali jedenastki na bramki. Baraja i Kily González także pokonali stres oraz emocje. Następnie Cañizaresa pokonał Linke, a więc Bayern prowadził 5:4. Nadzieję miał przedłużyć Mauricio Pellegrino… lecz nadzieje szybko zamieniły się w łzy, lament i rozpacz, a wśród oponentów w dziką radość.
Nie można ujmować Mauricio Pellegrino, ponieważ w swojej karierze był piłkarzem wybitnym. Na zawsze jednak będzie nosił na sobie brzemię przegranego finału w Mediolanie. Argentyńczyk wyznawał w wywiadach, że nawet po kilku latach rozmyśla o tej niewdzięcznej sytuacji, a dodatkowo zrobiłby wszystko, by móc powtórzyć ten rzut karny. Obrazek sponiewieranego psychicznie Pellegrino nie był tylko oznaką porażki. Był obrazem ostatniej dominacji Valencii na piłkarskiej mapie Europy. Od tamtego momentu ćwierćfinał stał się granicą, której przez jedenaście lat nie można było przekroczyć.
Przed Nami jednak kolejne emocje, bowiem w Monachium Bayern zmierzy się z Valencią — rozpoczyna się kolejna edycja Champions League. Klimat, otoczka i atmosfera tego spotkania jest niebywała — przynajmniej dla szkoleniowca hiszpańskiego zespołu. Pellegrino przyznał, że pojedynek z Niemcami przywołał niemiłe wspomnienia. Trener Blanquinegros ma przed sobą ogromne wyzwanie, gdyż zmierzy się z reminiscencją najgorszego momentu w piłkarskiej karierze. Spoglądam jednak symbolicznie na ten mecz jako zwolennik Mauricio oraz życiowy hurraoptymista. Feralny finał z 2001 roku był zakończeniem dominacji walenckiego klubu na europejskich salonach. Tym razem upatruję w środowym spotkaniu nie tylko perspektywy rewanżu, lecz wielkiego otwarcia nowej ery dla klubu. Gdy powolutku wychodzi słońce zza chmur, a przezwyciężenie kryzysu jest kwestią realną, to można zacząć myśleć o długoterminowych wizjach sukcesu. Sądzę, że “Chudzielec” ma charakter, by w końcu zapisać się w kartach historii klubu jako wielki zwycięzca. Może jeszcze nie teraz, ale za kilka lat. Należy jednak stopniowo dążyć do sukcesu. El Flaco zamknął w meczu z Bayernem dzieje wielkich finałów, jednak być może tym pojedynkiem rozpocznie piękniejszy okres dla klubu.
Przed ważnym meczem w Monachium możemy stwierdzić — Mauricio Pellegrino jest skazany na Bawarczyków. Największą życiową porażkę dzielił z wielkim tryumfem “La Bestia Negra”. Równie ważne wydarzenie, jakim jest debiut trenerski w elitarnych rozgrywkach, odbędzie się dla niego na Allianz Arena czyli nie najlepiej kojarzącym się obiekcie. W tym roku piłkarską mekką dla europejskich gigantów jest Londyn, a konkretnie arena Wembley. Czy pojedynek z Bawarczykami może być w końcu jakąś odskocznią od lat przeciętności w Lidze Mistrzów?