Valencia najlepsza od lat

Valencia najlepsza od lat

Na począt­ku był cha­os – jak zwy­kle zresz­tą w Valen­cii. Choć Unai Eme­ry w przy­zwo­ity spo­sób dopro­wa­dził zespół do, wyglą­da­ne­go z utę­sk­nie­niem szcze­gól­nie przez klu­bo­we­go księ­go­we­go, trze­cie­go miej­sca na mecie ligo­we­go sezo­nu 2010/2011, a w swo­im debiu­cie w Cham­pions League zapre­zen­to­wał się z co naj­mniej solid­nej stro­ny, nowe­go kon­trak­tu nijak nie mógł być pewien. Nie mógł, bo sam żad­nej pew­no­ści nie dawał.

Co praw­da w cza­sie trzy­let­nie­go poby­tu na Esta­dio Mestal­la, a jak­że, roz­wi­nął się jako szko­le­nio­wiec nie­by­wa­le, z ide­ali­sty prze­po­czwa­rzył w fachow­ca pra­wie peł­ną gębą, lecz wciąż zda­rza­ło mu się zawieść. Spo­ra­dycz­nie, ale jed­nak, na wieść o per­so­nal­nych decy­zjach i tak­tycz­nych impro­wi­za­cjach Baska, reszt­ki wło­sów ze swej i tak zafra­so­wa­nej gło­wy rwać musiał pre­zy­dent Llo­ren­te, a tak być nie mogło.

Moż­li­wo­ści nie było wie­le. Kan­dy­da­tu­ry Lau­dru­pa, Pel­le­gri­no czy Poc­che­ti­no raczej stra­szy­ły wid­mem desta­bi­li­za­cji i degren­go­la­dy niż nęci­ły ideą jesz­cze lep­szej gry w ofen­sy­wie i rady­kal­ną popra­wą jako­ści w tyłach. Klam­ka musia­ła zapaść szyb­ko – Valen­cia potrze­bo­wa­ła mieć prze­cież tre­ne­ra. W poczu­ciu bra­ku alter­na­tyw roz­gry­wa­na w mediach epo­pe­ja szyb­ko zna­la­zła szczę­śli­wy koniec. Wybra­no pasję, odda­nie, pro­mien­ne uspo­so­bie­nie ale i umie­jęt­no­ści. Gdy oka­za­ło się, że wózek cią­gle będzie cią­gnął Eme­ry, cha­os i napię­cie samo­czyn­nie ustą­pi­ły miej­sca swoj­sko­ści i roze­zna­niu. Mister, nawet jeśli pocho­dzi z Kra­ju Basków, oka­zał się naj­wier­niej­szym valen­cia­ni­stą i na prze­kór uwła­cza­ją­cej mu jed­no­rocz­nej umo­wie, rzu­co­ną ręka­wi­cę zde­cy­do­wał się pod­jąć. A póź­niej…

A póź­niej roz­po­czę­to fazę dru­gą – w Valen­cii lata­mi doświad­czeń dopro­wa­dzo­ną do per­fek­cji – wyprze­da­że. Na róż­ne spo­so­by – wypo­ży­cza­jąc, sprze­da­jąc lub roz­wią­zu­jąc umo­wy polu­bow­nie – poże­gna­no się z Migu­elem Moyą, Cesa­rem San­che­zem, Mariu­sem Stan­kie­vi­ciu­sem, Davi­dem Navar­ro, Nacho Gon­za­le­zem, Juanem Matą, Vicen­te i Joaqu­inem, Isco oraz Cho­rim. Musia­ły się jed­nak na Esta­dio Mestal­la dziać tego lata rze­czy nie­by­wa­łe, o któ­rych nie śni­ło się nie tyl­ko filo­zo­fom, ale wszyst­kim fanom Valen­cii, bowiem pomi­mo, było nie było, bole­snych strat, kadra Valen­cii ucho­dzi za naj­moc­niej­szą od bar­dzo daw­na. Kim, w takim razie, przy­szło w sezo­nie 2011/2012 zawia­do­wać Una­io­wi Emery’emu i kogo ambit­nym pro­jek­tem sku­sił, mag nego­cja­cji, Manu­el Llo­ren­te?

Bram­ka­rze, czy­li gdzie dwóch się bije tam zespół korzy­sta…

Od cza­su rywa­li­za­cji San­tia­go Cani­za­re­sa z Andre­sem Palo­pem, w Valen­cii nie było tak kom­for­to­wej sytu­acji z obsa­dą pozy­cji bram­ka­rza. Vicen­te Guaita i Die­go Alves gwa­ran­tu­ją naj­wyż­szą jakość przez naj­bliż­sze kil­ka sezo­nów. Na któ­re­go z nich osta­tecz­nie zde­cy­du­je się Eme­ry? Nie wia­do­mo. Obaj są genial­ni w swo­im fachu, choć wyko­rzy­stu­ją przy tym inne atry­bu­ty. Guaita jest wyso­ki, efek­tow­ny, gib­ki i skocz­ny, ma impo­nu­ją­cy zasięg ramion i wynie­sio­ną ze spor­tów wal­ki, któ­re nie­gdyś upra­wiał, odwa­gę. A Alves? Bra­zy­lij­czyk jest, być może, jesz­cze lep­szy. Atle­tycz­na syl­wet­ka i refleks rewol­we­row­ca oraz nad­zwy­czaj­na umie­jęt­ność bro­nie­nia ‘jede­na­stek’ dała mu reno­mę w całej Hisz­pa­nii. Rozum pod­po­wia­da wła­śnie Alve­sa, ser­ce stoi murem za Guaitą. Niech z tym pro­ble­mem radzi sobie Unai.

Bocz­ni obroń­cy, czy­li głu­pi i głup­szy…

Jeśli o kwe­stii obsa­dy bram­ki kibi­ce Valen­cii mogą zapo­mnieć na „sto lat”, pozy­cja pra­we­go obroń­cy powin­na spę­dzać sen z powiek nie tyl­ko im, tre­ne­ro­wi, ale tak­że ogrod­ni­ko­wi dba­ją­ce­mu o stan mura­wy na Esta­dio Mestal­la. Piru­ety jakie będą wyczy­niać Migu­el i Bru­no, wkrę­ca­ni w tra­wę przez skrzy­dło­wych prze­ciw­ni­ka, mogą bowiem poważ­nie uszko­dzić struk­tu­rę mura­wy w bocz­nych sek­to­rach boiska. O ile Por­tu­gal­czyk Migu­el gwa­ran­tu­je jesz­cze jakąś jakość, jeże­li sta­wi się dane­go dnia na tre­nin­gu w prze­rwie pomię­dzy balan­gą a strze­la­ni­ną, Bru­no w kadrze mogło­by nie być wca­le. Kto wie, czy lepiej od byłe­go gra­cza Alme­rii nie zapre­zen­to­wał­by się sędzi­wy Joce­lyn Anglo­ma. Sytu­acja lepiej wyglą­da po prze­ciw­nej stro­nie. Ale tyl­ko nie­co. Jere­my Mathieu w grze do przo­du może rów­nać się z naj­lep­szy­mi na swo­jej pozy­cji, ale z powo­du kata­stro­fal­nych umie­jęt­no­ści destruk­cyj­nych cią­gle nie może być do nich zali­cza­ny. Mecze solid­ne zda­rza­ją mu się, a i owszem, ale na tym szcze­blu wta­jem­ni­cze­nia obroń­ca musi być pew­ny. Całe szczę­ście, że jest jesz­cze mło­dy Jor­di Alba. Ten choć obroń­cą jest dopie­ro nie­speł­na rok cho­ciaż przy­zwo­icie roku­je na przy­szłość.

Środ­ko­wi obroń­cy, czy­li siła złe­go na jed­ne­go…

Gorzej niż w sezo­nie 2010/2011 ta część for­ma­cji defen­syw­nej zapre­zen­to­wać się nie ma pra­wa. Davi­da Navar­ro i Mariu­sa Stan­ke­vi­ciu­sa, czy­li pla­gi egip­skie spusz­czo­ne na Valen­cię, już w sto­li­cy Lewan­tu nie ma. Hisz­pa­na ode­sła­no do Szwaj­ca­rii, a Litwin, któ­re­go wypo­ży­cze­nie wyga­sło wraz z koń­cem sezo­nu, via Samp­do­ria wylą­do­wał w Lazio. Na całe szczę­ście jesz­cze zimą sekre­ta­riat tech­nicz­ny posta­rał się o real­ne wzmoc­nie­nia środ­ka obro­ny, a spro­wa­dzo­ny wów­czas z Lil­le fran­cu­ski sto­per Adil Rami ma zostać nowym lide­rem całej for­ma­cji. Rosły repre­zen­tant Les Bleus będzie miał jed­nak utrud­nio­ne zada­nie, bo ani Ricar­do Costa, ani tym bar­dziej Angel Deal­bert nie będą w sta­nie dotrzy­mać mu kro­ku. Na całe szczę­ście pre­zy­dent Llo­ren­te i sekre­tarz tech­nicz­ny Brau­lio Vazqu­ez są świa­do­mi ich pokracz­no­ści, dla­te­go pra­wie pew­ne jest, że na Esta­dio Mestal­la tra­fi jesz­cze jeden sto­per. Wszyst­ko wska­zu­je, iż będzie nim Vic­tor Ruiz z Napo­li.

Środ­ko­wi pomoc­ni­cy, czy­li „unai’owy” zawrót gło­wy…

Praw­dzi­wy kunszt tre­ne­ra pozna­je się, gdy ten nie mając zawod­ni­ka na daną pozy­cję potra­fi tak prze­kwa­li­fi­ko­wać inne­go gra­cza, że ten już nigdy nie wra­ca na nomi­nal­ną dla sie­bie. I Eme­ry to potra­fi, wszak zro­bił ze świet­nie zapo­wia­da­ją­ce­go się skrzy­dło­we­go, Jordi’ego Alby, solid­ne­go bocz­ne­go obroń­cę. Ale kło­pot bogac­twa to rów­nież wyma­ga­ją­cy spraw­dzian dla umie­jęt­no­ści szko­le­niow­ca. Jak bowiem obsa­dzić dwa miej­sca w wyj­ścio­wej jede­na­st­ce mając do dys­po­zy­cji sze­ściu wyso­kiej lub choć­by solid­nej kla­sy zawod­ni­ków? Kogoś trze­ba odsta­wić, komuś podzię­ko­wać, czy­jeś ambi­cje muszą na tym ucier­pieć. I choć sezon jest dłu­gi, gra się w lidze, pucha­rze i Lidze Mistrzów, poja­wią się kart­ki i kon­tu­zje, ktoś zawsze pozo­sta­nie z mniej­szą licz­bą minut niż kole­dzy. Wśród defen­syw­nych Eme­ry będzie musiał wybie­rać pomię­dzy rewe­la­cyj­nym Topa­lem, cha­ry­zma­tycz­nym Albel­dą i przy­zwo­itym Madu­ro. Roz­gry­wa­ją­ce­go będzie szu­kał w trój­ce – Tino Costa, Bane­ga, Pare­jo. Na dziś, pew­nia­ka­mi wyda­ją się być Topal i Bane­ga, ale kto wie jak w nowym towa­rzy­stwie zapre­zen­tu­je się, spro­wa­dzo­ny z Geta­fe, Pare­jo.

Skrzy­dło­wi i media­pun­ta, czy­li dia­bel­ski młyn…

Wymien­ność funk­cji wśród zawod­ni­ków ofen­syw­nych daje tre­ne­ro­wi swo­bo­dę. Ale co, jeśli zawod­ni­ków mogą­cych grać na co naj­mniej dwóch pozy­cjach jest w kadrze pię­ciu, a jeden z nich może być obsa­dza­ny nawet w trzech miej­scach na boisku? Wte­dy nie­do­świad­czo­ny tre­ner może stra­cić rezon. Kogo, gdzie, obok któ­re­go, by gra wyglą­da­ła naj­le­piej? Wyda­je się, że wła­śnie z takim pro­ble­mem przez cały okres trwa­nia sezo­nu przy­go­to­waw­cze­go musiał mie­rzyć się Unai Eme­ry. No bo tak – Pablo zagra na skrzy­dle pra­wym i lewym. Fegho­uli może dublo­wać jego pozy­cję, ale róż­ni­cy nie zro­bi mu rów­nież gra za napast­ni­kiem. Jonas spraw­dzi się jako media­pun­ta, a i ucie­szy się gdy przyj­dzie mu grać na szpi­cy. Cana­les rów­nie dobrze radzi sobie w cen­trum boiska jak i na lewym skrzy­dle, a Piat­ti będzie błysz­czał wszę­dzie tam, gdzie tre­ner go posta­wi. Z pra­wej, lewej, w środ­ku – bez róż­ni­cy. Tyl­ko mło­dziut­ki Ber­nat jest skrzy­dło­wym w sta­rym sty­lu, przy­wią­za­nym do lewej stro­ny i, o dzi­wo, to może być jego atut, gdy Eme­ry zacznie gubić się w mul­ti­funk­cyj­no­ści swo­ich gwiaz­de­czek. Po stra­cie Maty ofen­sy­wie może jed­nak bra­ko­wać lide­ra. Kogoś, kogo nie prze­ra­zi odda­nie strza­łu z trzy­dzie­stu metrów, gdy gra po zie­mi do 89 minu­ty nie będzie przy­no­sić rezul­ta­tu. Umie­jęt­no­ści są, nad cha­rak­te­rem trze­ba będzie pra­co­wać.

Napast­ni­cy, czy­li prze­ła­ma­nie ner­wu­sa…

Po odej­ściu Davi­da Vil­li wie­lu zacho­dzi­ło w gło­wę – jak to będzie? Kto weź­mie na sie­bie cię­żar strze­la­nia goli? Wszyst­ko wska­zy­wa­ło, że zba­wie­niem oka­że się Rober­to Sol­da­do, ale nikt nie przy­pusz­czał, w jakich oko­licz­no­ściach się to sta­nie. „Żoł­nierz” przy­go­dę z Nie­to­pe­rza­mi roz­po­czął raczej śred­nio, ale gdy już się prze­ła­mał – a zro­bił to w spo­tka­niu prze­ciw swo­je­mu byłe­mu klu­bo­wi, Geta­fe – strze­lał bram­ki jak skrzy­żo­wa­nie Ruuda Van Nistel­ro­oya i Ronal­do. Pra­wą nogą, lewą, gło­wą. Z pola kar­ne­go lub zza jego obrę­bu. Po zie­mi i lobem. Pozo­sta­je tyl­ko pyta­nie, jak na for­mę strze­lec­ką Sol­da­do wpły­nę­ła prze­rwa let­nia. Jeże­li roz­pocz­nie z rów­nie wyso­kie­go puła­pu, do grud­nia powi­nien nastrze­lać górę goli. Jeże­li się zatnie i znów będzie szu­kał opty­mal­nej dys­po­zy­cji, Eme­ry będzie mógł sko­rzy­stać z Adu­ri­za.

11

P.S. Pierw­sza pró­ba nowej Valen­cii już za moment. Na Esta­dio Mestal­la rywa­lem Nie­to­pe­rzy będzie Racing San­tan­der. Dowo­dzo­ny przez Hec­to­ra Rau­la Cupe­ra, czło­wie­ka legen­dę w histo­rii Los Ches, zespół z Kan­ta­brii będzie wyśmie­ni­tym prze­tar­ciem przed rywa­li­za­cją o naj­wyż­sze cele.

Pra­wym skrzy­dłem — blog auto­ra