Wykręcanie ogona lwa. Aż zaryczy.

Choć Mar­ca i AS trans­fer Vil­li potwier­dzi­ły już tysią­ce razy, nego­cja­cje pomię­dzy Manu­elem Llo­ren­te a Flo­ren­ti­no Pere­zem cią­gle trwa­ją. I nie są to łatwe roz­mo­wy. Perez na swo­je Nuevo Galac­ti­cos v2.0 wyło­żył już bez mała 160 mln euro, więc nie zamie­rza prze­pła­cać za Vil­lę. Llo­ren­te widzi powszech­ną szczo­drość cesa­rza Realu, więc nie zamie­rza Vil­lę odda­wać za pół­dar­mo. W Realu zna­ją sytu­ację Valen­cii i pre­fe­ren­cje Vil­li, więc naci­ska­ją coraz bar­dziej, stra­sząc pozy­ska­niem For­la­na. W Valen­cii zna­ją swo­ją sytu­ację i pre­fe­ren­cje Realu, więc żąda­ją poważ­nych pie­nię­dzy. Sło­wem, Llo­ren­te draż­ni kasty­lij­skie­go lwa, wykrę­ca­jąc jego ogon, i to na oczach świa­to­wej pra­sy. Co będzie, gdy lew wresz­cie zary­czy?

Aby Nuevo Galac­ti­cos z obec­nej bety sta­ło się wer­sją gry­wal­ną, a w zasa­dzie „wygry­wal­ną”, bo o to Madry­to­wi cho­dzi, nie­zbęd­ne jest wzmoc­nie­nie eki­py kla­so­wym napast­ni­kiem, któ­ry wyko­rzy­sty­wał będzie te wszyst­kie genial­ne poda­nia Kaki i Ronal­do. Stwier­dze­nie, że Vil­la wyda­je się ide­al­nym kan­dy­da­tem dla Realu, nie będzie odkry­ciem na mia­rę kulom­bow­skie­go, ale ryzy­ko błę­du takie­go sądu jest za to cał­ko­wi­cie zmi­ni­ma­li­zo­wa­ne. Manu­el Llo­ren­te wie to dosko­na­le, dla­te­go patrząc na wydat­ki Pere­za, ani myśli odda­wać Vil­lę w cenie pro­mo­cyj­nej, tyl­ko dla­te­go, że Valen­cia znaj­du­je się w kry­zy­sie i potrze­bu­je madryc­kiej gotów­ki. Per­spek­ty­wa jest odwró­co­na: wła­śnie dla­te­go, że Valen­cia znaj­du­je się w kry­zy­sie, Real będzie musiał zapła­cić nie­ma­ło, bo pół­środ­ki i pół-trans­ak­cje Llo­ren­te nie inte­re­su­ją. Nie jego, on już przed deka­dą eks­por­to­wał do Włoch gwiaz­dy Valen­cii po kil­ka­dzie­siąt milio­nów euro za sztu­kę. Miał­by teraz łatwo oddać Vil­lę?

Sądzę, że nawet jeśli Real miał­by osta­tecz­nie nabyć For­la­na, Llo­ren­te nie spu­ści z tonu. Lato jest dłu­gie, być może przyj­dzie jesz­cze lep­sza ofer­ta za El Guaje. Dla­te­go, jeśli Perez nie polep­szy swej ofer­ty, dokła­da­jąc do począt­ko­wej ofer­ty 37 mln euro dwój­kę pił­ka­rzy: Negre­do oraz Gra­ne­ro, Vil­la do Madry­tu nie tra­fi.

Nie wyda­je mi się, żeby mia­ła to być zła ofer­ta dla któ­rejś ze stron. Negre­do i Gra­ne­ro w nowo-galak­tycz­nym Realu i tak pew­nie wie­le szans na grę nie będą mie­li, Real doko­na trans­fe­ru stu­le­cia, Vil­la pew­nie zgar­nie za rok zło­tą pił­kę, a Valen­cia otrzy­ma nie­złą sum­kę i daw­kę mło­do­ści i polo­tu w dwój­ce już wybor­nych, a cią­gle jesz­cze bar­dzo obie­cu­ją­cych pił­ka­rzy. Było­by abso­lut­nie wspa­nia­le, gdy­by­śmy uzy­ska­li jesz­cze moż­li­wość pier­wo­ku­pu de la Reda, jeśli ten osta­tecz­nie wró­ci do fut­bo­lu.

Jed­no jest pew­ne: trans­fe­rem Ronal­do i Kaki, Perez pod­bił cenę, jaką Llo­ren­te życzyć sobie może za Davi­da Vil­lę. Przy 65 mln euro prze­la­nych na kon­to Mila­nu i 94 mln, za któ­re Cri­stia­no tra­fi na Ber­na­beu, ofer­ta nawet 37 mln euro i Alva­ro Negre­do w zamian za praw­do­po­dob­nie naj­lep­sze­go napast­ni­ka na świe­cie nie wyda­je się zbyt poważ­na.

Dla­te­go z zado­wo­le­niem patrzę na groź­ne pomru­ki boskie­go Flo­ren­ti­no. Bo choć moż­ni tego świa­ta drżą przed madryc­kim carem, Manu­el Llo­ren­te z miną speł­nio­ne­go sady­sty wbi­ja mu kolej­ną, roz­pa­lo­ną szpil­kę pod kró­lew­ski ogon. Jeśli Perez wresz­cie zawy­je, prę­dzej skoń­czy z For­la­nem w skła­dzie, niż z Vil­lą kupio­nym po pro­mo­cji. A na tym stra­ci przede wszyst­kim Real.

W tej sytu­acji to Valen­cia nie musi się spie­szyć. Llo­ren­te wie, że ambi­cja i duma Pere­za nie pozwo­lą mu prze­pu­ścić oka­zji do kup­na naj­lep­sze­go hisz­pań­skie­go pił­ka­rza na świe­cie. Trud­no powie­dzieć co jest bar­dziej eks­cy­tu­ją­ce: sza­mo­ta­ni­na roz­wście­czo­ne­go Pere­za i upo­ko­rze­nie tych spo­śród fanów Kró­lew­skich, któ­rym wyda­je się, że Real ma nie­zby­wal­ne pra­wo zaku­pu za poda­ną przez sie­bie cenę każ­de­go pił­ka­rza na świe­cie, czy wid­mo odmło­dzo­nej i odmie­nio­nej Valen­cii, w któ­rej jaka­kol­wiek absen­cja Davi­da Silvy nie będzie ozna­cza­ła koń­ca świa­ta.