Jeśli wydaje wam się, że bycie redaktorem naczelnym vcf.pl to pasmo chwały i sukcesów, to macie sporo racji. Tak, jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być właśnie tu, wraz z innymi kibicami Valencii i na polskiej ziemi tworzyć tę społeczność. Jeśli ktokolwiek spytałby mnie po co to wszystko robię, wymieniłbym 2 powody:
1. Dla zabawy.
2. Dla dobra społeczności.
Myślę, że powyższe powody są dość zacne i mniemam, że większość braci redaktorskiej ma podobną motywację do pracy w tym serwisie. W życiu zdarzają się jednak sytuacje, które potrafią człowieka zniechęcić do choćby najwznioślejszych czynów. Właśnie o jednym z rodzajów takich czynów jest ten wpis.
Decydując się na udostępnienie swojego numeru gadu-gadu w dziale “kontakt”, liczyłem na inteligencję ludzi, którzy z tego numeru zechcą skorzystać. I trzeba przyznać, że użytkownicy vcf.pl to ludzie inteligentni. Na ogół piszecie na gg wtedy i tylko wtedy gdy pojawi się jakiś palący problem techniczny/konto nie działa etc. W innych kwestiach korzystacie ze specjalnie stworzonej do komunikacji na linii:
użytkownicy+oglądacze+reklamodawcy+inne serwisy —-> redakcja vcf.pl
I słusznie. Maile nie są tak ulotne jak rozmowy na gg, można przemyśleć swą wypowiedź i ją usystematyzować. Przeglądanie takiej korespondencji też jest znacznie prostsze niż wyszukiwanie w historii komunikatora archiwów rozmów z rzędami cyferek zamiast imion. Zdarzają się niestety czarne owieczki, na ogół nie zarejestrowane w naszym serwisie, którego tego nie rozumieją. Zwykle są to młodzieńcy, którzy zapragnęli zostawić po sobie coś w internecie i wydali swe kieszonkowe na domenę “*poland.com” tudzież “*page.com” (pod ‘*’ wstaw imię lub nazwisko jakiegoś piłkarza, który obecnie jest trendy lub jakąś wariację nazwy tudzież przydomek Chelsea, Realu Madryt, Barcelony, Manchesteru etc.). Nie byłoby to w zasadzie nic absorbującego, gdyby młodzieńcy Ci nie mieli jednej fatalnej przypadłości — manii posiadania mnóstwa ‘buttonów’. W końcu im więcej ‘buttonów’ wymienisz, tym ‘lepsiejszy’ jest Twój serwis. To proste jak dwa i dwa jest pięć, prawda?
W zasadzie nie mam nic do wymieniania się buttonami, linkami i podejmowania współpracy międzyserwisowej. Wszystko fajno, póki nie zaczyna Ci to uprzykrzaćżycia. Dopóki zapytania o ‘wymianę buttonami’ przychodziły na skrzynkę, dopóty było wszystko w porządku. Odpowiadałem zbiorczo, średnio 2 razy w tygodniu (czasem zdarzało się rzadziej, ale zawsze odpisywałem). Z biegiem czasu coraz młodsi, jak mniemam, adepci internetu poczęli dorywać się do WWW i przy tym nie byli na tyle uprzejmi, by zrozumieć, że dział ‘kontakt’ po coś jednak został stworzony na vcf.pl. Nie ma właściwie dnia bez rozmów z nieznajomymi mi numerami gg, zaczynających się wg schematu zawartego w tytule niniejszej notki. Staram się być uprzejmy. W końcu to może być ktoś znajomy, kto zapomniał się przedstawić lub użytkownik mający problem ze swoim kontem. Sprawdzam zatem najpierw numer rozmówcy w katalogu publicznym w nadziei, że da mi to jakąś wskazówkę. Jeśli jednak w katalogu pusto lub nie mam pojęcia kim jest dany osobnik, odpisuję grzecznie:
Witaj, znamy się?
Odpowiedź zwykle standardowa:
wymienimy się buttonem?
Mnie zawsze uczono, że grzecznie jest się na początku przedstawić i skonkretyzować myśl, którą chcemy przekazać rozmówcy. Tutaj nie ma ani jednego, ani drugiego. Zresztą to jeszcze nie jest najgorsze. Nie dalej niż przedwczoraj, sprawdzając dane osobowe kolejnego ‘interesanta’ w katalogu gg, w rubryce “imię i nazwisko”, przeczytałem co następuje: “A Huj Cię to obchodzi”. Cóż, skoro tak — uznałem, że mój licznik blokowanych numerów w komunikatorze nie będzie miał nic przeciwko by powiększyć o kolejną jednostkę.
Prawdę powiedziawszy, migająca co chwilę ikonka powiadomień w komunikatorze przestaje mnie bawić. Do tego stopnia, że pozwoliłem sobie przed świętami, w dziale redakcja, umieścić informację następującej treści:
Jeśli chcesz się skontaktować z Nami w sprawie wymiany buttonami/współpracy/reklamy/problemów technicznych czy czegoś innego związanego z serwisem, skorzystaj raczej z naszej skrzynki kontaktowej niż numerów GG.
Jak się zapewne domyślacie, skutek był mizerny. Nie wiem co mogę więcej zrobić. Pozostaje mi jedynie prosić Ciebie Drogi Czytelniku: zanim wyślesz kolejną ‘pilną’ wiadomość przez gg, zastanów się ile takich rozmów z nieznajomymi ‘wyskakuje’ Twojemu adresatowi z paska powiadomień i czy Ciebie by to nie zirytowało. Czy nie warto poprawić mu odrobinę humor i uprościć życie pisząc meila?