Czujemy się oszukani i ośmieszeni. Dlaczego? Przez Villarreal oraz naszą legendę — Roberto Fabiana Ayalę. Z dniem 1 lipca El Raton stał się piłkarzem Żółtej Łodzi Podwodnej po to, by po zaledwie niecałych dwóch tygodniach po raz kolejny zmienić barwy klubowe i tym razem zostać piłkarzem Realu Zaragoza. Co śmieszniejsze Ayala nie zdążył nawet zostać zaprezentowanym jako zawodnik zespołu z El Madrigal.
Zaraz po tym, jak zostało ogłoszone sprzedanie reprezentanta Argentyny z klubu spod Valencii do zespołu Pablo Aimara wśród Valencianistas rozległy się głosy, jako iż Valencia została oszukana i ośmieszona. Villarreal jest natomiast postrzegany jako sprytny ekonomista, który potrafił zarobić — praktycznie na niczym — 6 milionów euro. Tak, tak — można dojść i do takiego wniosku, ale jeśli spojrzymy na to z innego punktu widzenia, to Valencia właśnie uniknęła ośmieszenia, a za oszukanego i ośmieszonego można uznać naszego lokalnego rywala.
Dlaczego Valencia uniknęła ośmieszenia? O odejściu Ayali było wiadomo od dawna, niemal od roku, chociaż nic nie było oficjalnie potwierdzone, do czasu, jak kilka miesięcy temu taką wiadomość oficjalnie potwierdziła internetowa strona ŻŁP. Wszyscy z powodu odejścia Argentyńczyka — który podczas ostatniego sezonu na Estadio Mestalla grał bardzo dobrze — rozpaczali i przeklinali Amedeo Carboniego, który nie kwapił się z zaoferowaniem El Ratonowi nowego kontraktu. I dopiero, gdy okazało się, że ex — defensor Milanu naprawdę opuści Blanquinegros władze klubu zdały sobie sprawę, że będzie go niezwykle ciężko zastąpić. I wtedy ktoś w klubie wpadł na pomysł, by El Ratona z Villarrealu odkupić. Nie wiem, kto był jego autorem, ale wątpie, iż pomyślał, że w ten sposób może swój klub jedynie ośmieszyć. Valencia stałaby się pośmiewiskiem całej piłkarskiej Europy, gdyby odkupiła za rzeczone 6 milionów euro zawodnika, który dopiero co opuścił klub na prawie Bosmana. I dlatego też odkupienie Ayali przez Zaragozę pozwoliło Valencii uniknąć ośmieszenia, jakie by nas spotkało w sytuacji, gdybyśmy to my się na taki krok zdecydowali.
Valencia ośmieszenia uniknęła w przeciwieństwie do Villarrealu. Co prawda nasz lokalny rywal może i wyszedł na cwaniaka, który zupełnie za nic zarobił 6 milionów euro, jednak zapewne nie o to chodziło włodarzom ekipy z El Madrigal. Działacze ŻŁP sprowadziły Ayalę, ponieważ potrzebowały porządnego i doświadczonego środkowego defensora. El Raton wydawał się kandydatem doskonałym. Podpisano umowę, w której zawarto klauzulę odejścia — nie była ona wysoka, raptem 6 milionów. Chyba nikt w Villarreal się nie spodziewał, że ktoś będzie reprezentanta Argentyny chciał kupić. Nic bardziej mylnego. Pierwszym chętnym była właśnie Valencia, jednak na szczęście transfer sfinalizował Real Zaragoza. Działacze Villarrealu mogą sobie pluć w brodę, ponieważ zostali na lodzie. Co prawda mają na koncie dodatakowe 6 milionów euro, jednak teraz na gwałt muszą znaleźć porządnego stopera, a o takich nie jest łatwo, o czym przekonują się włodarze Ches. Tak naprawdę więc wykiwany został Villarreal, a nie Valencia. Możemy się więc cieszyć, że nas nikt nie nazwie frajerami.