Alfons pilnie poszukiwany

Zasta­na­wia­jąc się nad ewen­tu­al­nym następ­cą dla Car­bo­nie­go lub Quique, na myśl przy­cho­dzi mi tyl­ko kwe­stia z jed­ne­go ze ske­czy pew­ne­go zna­ne­go kaba­re­tu. Otóż nie­głu­pim pomy­słem było­by zatrud­nie­nie na jed­no z tych sta­no­wisk byłe­go alfon­sa. Dla­cze­go? Ze wzglę­du na umie­jęt­ność ogar­nię­cia bur­de­lu. Ten bowiem przy­brał w klu­bie roz­mia­ry tak gigan­tycz­ne, że niko­go nie dzi­wi już fakt, iż Soler nego­cju­je jed­no­cze­śnie umo­wy z nowym tre­ne­rem i dyrek­to­rem spor­to­wym nie wie­dząc, któ­re­go pierw­sze­go zwol­nić, Car­bo­ni jeź­dzi po Euro­pie roz­ma­wia­jąc z pił­ka­rza­mi o któ­rych Flo­res nawet nie sły­szał, a kibi­ce krzy­czą “Quique vete ya!”, choć zespół przez nie­go pro­wa­dzo­ny wal­czył o mistrzo­stwo ligi nie­mal do ostat­niej kolej­ki. Obłęd i para­no­ja niczym w pol­skim par­la­men­cie.

Kie­ru­jąc się ideą grun­tow­nej remo­de­la­cji naj­le­piej było­by ich wszyst­kich zwol­nić. Kibi­ców też. Naj­ła­twiej jed­nak wska­zać gło­wę jed­nej oso­by, któ­ra za ten bur­del odpo­wia­da i któ­ra nie może sobie z nim teraz pora­dzić — nasz pre­zy­dent Juan Bau­ti­sta Soler. Ów dżen­tel­men jest bowiem win­ny nie­zdro­wej sytu­acji, jaka zaist­nia­ła na naj­wyż­szych szcze­blach w klu­bie, zatrud­nia­jąc Ame­deo Car­bo­nie­go na sta­no­wi­sko dyrek­to­ra spor­to­we­go. Oto były pod­wład­ny stał się nagle sze­fem Flo­re­sa i wyko­rzy­stu­jąc tą sytu­ację reali­zu­je wła­sną poli­ty­kę, któ­ra jest zgo­ła odmien­na od pomy­słów szko­le­niow­ca Che. Wła­dza ude­rza do gło­wy, a gdy towa­rzy­szy jej oso­bi­sta nie­chęć do współ­pra­cow­ni­ka, to rezul­ta­tów takie­go ukła­du moż­na się z góry spo­dzie­wać. Nie­po­ro­zu­mie­nia, woj­ny pod­jaz­do­we czy otwar­te bitwy były codzien­nym wido­kiem w lewan­tyń­skim klu­bie, trud­no się jed­nak spo­dzie­wać, by któ­ryś z opo­nen­tów wywie­sił bia­łą fla­gę. By unik­nąć dal­szych kon­flik­tów, naj­lep­szym wyj­ściem było­by pozbyć się jed­ne­go (lub obu) z kłó­tli­wych ogniw. Nie jest to spra­wa pro­sta, bowiem za jed­nym sto­ją pił­ka­rze i media, za dru­gim zaś kibi­ce. Nie chcąc podej­mo­wać tak trud­nej decy­zji, Soler zapew­ne uwie­rzy w moc­ne posta­no­wie­nie popra­wy Car­bo­nie­go i Flo­re­sa, po czym kil­ka mie­się­cy póź­niej będzie­my świad­ka­mi déjà vu zakoń­czo­ne­go sezo­nu. Dopro­wa­dza­jąc do tej sytu­acji Soler popeł­nił wiel­ki błąd, jesz­cze więk­szym grze­chem jest jed­nak jego bez­czyn­no­ści wobec zaist­nia­łe­go kon­flik­tu.

Ten sam Soler, któ­ry w mediach wyglą­da na naiw­ne­go dyle­tan­ta, w roz­gryw­kach wewnątrz-klu­bo­wych jest twar­dym zawod­ni­kiem. Ze sta­now­czo­ścią Iva­na Groź­ne­go eli­mi­nu­je kolej­nych prze­ciw­ni­ków w zarzą­dzie, dążąc do stwo­rze­nia swo­istej monar­chii abso­lut­nej. “Pre­si” chce kon­tro­lo­wać wszyst­ko, podej­mo­wać każ­dą decy­zję, zaglą­dać innym w port­fe­le i pod łóż­ka. Być może chce w ten spo­sób ogar­nąć klu­bo­wy bur­del wspo­mnia­ny we wstę­pie, ale trud­no mu będzie doko­nać tej sztu­ki ota­cza­jąc się ludź­mi rów­nie kom­pe­tent­ny­mi jak on sam. Nic więc dziw­ne­go, że Esta­dio Mestal­la opusz­cza coraz wię­cej war­to­ścio­wych pra­cow­ni­ków, jak Edu Macia , zaś nikt nie ma ocho­ty się tu prze­no­sić, cze­go przy­kła­dem jest Frank Arne­sen. Bar­dzo nie­po­ko­ją­cy jest rów­nież fakt, że pre­zy­den­to­wi nie ma się kto prze­ciw­sta­wić, bowiem ponad nim stoi tyl­ko jego ojciec — wła­ści­ciel więk­szo­ścio­we­go pakie­tu akcji wła­sno­ścio­wych klu­bu. Wyba­wie­niem jest tyl­ko rezy­gna­cja młod­sze­go Sole­ra, co jak zapo­wia­da sam zain­te­re­so­wa­ny, ma nastą­pić po wybu­do­wa­niu Nuevo Mestal­la. Nie­któ­rzy z nadzie­ją wycze­ku­ją już tej chwi­li. Ja zaś nie mogę docze­kać się momen­tu, kie­dy pre­zy­dent Valen­cii wybie­ra­ny będzie dro­ga demo­kra­tycz­nych wybo­rów, a nie ukła­dów pomię­dzy akcjo­na­riu­sza­mi. Wpraw­dzie sam oddać gło­su móc nie będę, a moja wia­ra w obiek­ty­wizm hisz­pań­skich socios zosta­ła ostat­nio moc­no nad­wą­tlo­na, to jed­nak jaki­kol­wiek będzie ich wybór z pew­no­ścią będzie on lep­szy niż syn biz­nes­me­na, któ­ry z zarzą­dza­niem klu­bem pił­kar­skim ma tyle wspól­ne­go, co czer­wo­na dam­ska toreb­ka z homo­sek­su­ali­sta­mi.