Crack czy poCRACKa?

Crack or not?Jak mawia­ją zło­śli­wi, ostat­nia bram­ka strze­lo­na przez zespół Valen­cii war­ta jest 25 mln euro. Żeby było zabaw­niej, nie jest to gol na wagę zwy­cię­stwa Ligii Mistrzów, lecz tra­fie­nie, któ­re pozwo­li­ło osta­tecz­nie wywieźć punkt z Tar­ra­go­ny – w spo­tka­niu z ostat­nim w tabe­li Gim­na­stic. Co więc czy­ni tę bram­kę tak „war­to­ścio­wą”? Odpo­wiedź jest pro­sta – jej zdo­byw­ca… Zdo­byw­ca, któ­ry po 5 mie­sią­cach gry w nowym klu­bie wresz­cie tra­fił do bram­ki rywa­li…

Kło­po­tli­wy trans­fer na ostat­nią chwi­lę

Joaqu­in nie był celem nr 1 pod­czas trwa­nia let­nie­go okien­ka trans­fe­ro­we­go. Mówi­ło się o zain­te­re­so­wa­niu wło­da­rza­mi Ches Cri­stia­no Ronal­do, któ­re­go trans­fer mia­ła sfi­nan­so­wać Toyo­ta – spon­sor nasze­go klu­bu, jed­nak­że dzia­ła­cze „Czer­wo­nych dia­błów” mówi­li zde­cy­do­wa­ne „nie!” każ­dej ofer­cie Valen­cii. Kolej­nym skrzy­dło­wym, któ­ry miał wzmoc­nić eki­pę Quique Flo­re­sa miał być Simao Sabro­sa, któ­re­go Ben­fi­ca wyce­ni­ła na 18 mln euro, jed­nak Por­tu­gal­czyk wie­lo­krot­nie odrzu­cał i tak nie­ma­łe ofer­ty kon­trak­tu, czym osta­tecz­nie zra­ził do sie­bie dzia­ła­czy oraz kibi­ców Valen­cii, a Juan Soler zerwał nego­cja­cje. W takiej więc sytu­acji na celow­ni­ku Valen­cii zna­lazł się Joaqu­in, za któ­re­go począt­ko­wo ofe­ro­wa­no kil­ka­na­ście mln euro. Jed­nak­że upór, kon­se­kwent­ne oraz twar­de nego­cja­cje i takież same warun­ki, jakie osta­tecz­nie podyk­to­wał naj­więk­szy udzia­ło­wiec Beti­su – Manu­el Ruiz de Lope­ra, usta­la­ły kwo­tę odstęp­ne­go na 25 mln euro, do cze­go doli­czyć nale­ża­ło oko­ło 3 mln euro — pro­wi­zji dla agen­tów, Hisz­pań­skiej Fede­ra­cji Pił­kar­skiej (LFP) oraz pozo­sta­łych opłat, któ­re rów­nież pokryć miał nowy klub anda­lu­zyj­skie­go skrzy­dło­we­go. Wypła­cal­ność klu­bu oso­bi­ście porę­czył Juan Soler, wnie­bo­wzię­ty sfi­na­li­zo­wa­niem naj­droż­sze­go w histo­rii klu­bu trans­fe­ru oraz zakoń­cze­niem arcy­trud­nych i bar­dzo nie­przy­jem­nych nego­cja­cji. Juan Soler nie szczę­dził też kom­ple­men­tów i nie uni­kał zachwy­tów nad swym nowym nabyt­kiem, któ­re­go nie­jed­no­krot­nie nazwał „praw­dzi­wym Crac­kiem”. Wszyst­ko więc wska­zy­wa­ło na to, że Valen­cia będzie mia­ła nowe­go, rewe­la­cyj­ne­go pra­we­go skrzy­dło­we­go; wie­lu marzy­ło o rein­kar­na­cji wspa­nia­łych skrzy­deł Kil­ly Gon­za­les – Gazi­ka Men­die­ta w duecie Vicen­te Rodri­gu­ez – Joaqu­in San­chez. A były ku temu powo­dy…

Joaqu­in – zna­na mar­ka

Cała dotych­cza­so­wa karie­ra pił­ka­rza, zwią­za­na była z jed­nym zale­d­wie klu­bem — Beti­sem Sevil­la. To wła­śnie w klu­bie z Anda­lu­zji 19 let­ni Joaqu­in zade­biu­to­wał w roz­gryw­kach Pri­me­ra Divi­sion, wystę­pu­jąc w 36 spo­tka­niach swo­je­go klu­bu. W następ­nym sezo­nie Joaqu­in sta­jąc się jed­nym z naj­waż­niej­szych zawod­ni­ków swo­je­go klu­bu, 4-krot­nie wpi­su­jąc się na listę strzel­ców, oraz 5-krot­nie poda­nia­mi otwie­ra­jąc kole­gom z zespo­łu dro­gę do bram­ki. W tym też sezo­nie jego zespół zdo­łał wywal­czyć awans do Pucha­ru UEFA. Kolej­ny rok przy­niósł zawod­ni­ko­wi nowe osią­gnię­cia- zdo­był aż 9 bra­mek, oraz 10 razy asy­sto­wał, co było feno­me­nal­nym wyni­kiem jak na mło­de­go skrzy­dło­we­go. Swo­ją wyso­ką for­mą pory­wał kibi­ców tak­że i w kolej­nej edy­cji roz­gry­wek hisz­pań­skiej ligi, kie­dy to uzy­skał 7 tra­fień, oraz 8-krot­nie asy­sto­wał. W następ­nym sezo­nie mło­da gwiaz­da hisz­pań­skiej pił­ki zabły­sła całym swym bla­skiem — Joaqu­in został naj­czę­ściej asy­stu­ją­cym zawod­ni­kiem Pri­me­ra Divi­sion, zali­cza­jąc 16 asyst, do któ­re­go to zna­ko­mi­te­go dorob­ku doło­żył tak­że 6 bra­mek. Swo­ją grą w ówcze­snym sezo­nie Joaqu­in zde­cy­do­wa­nie przy­czy­nił się do zaję­cia przez Real Betis miej­sca pre­mio­wa­ne­go awan­sem do gry w Lidze Mistrzów, a tak­że dopo­mógł swe­mu klu­bo­wi w wywal­cze­niu po raz dru­gi w histo­rii, pre­sti­żo­we­go Pucha­ru Kró­la. Ostat­ni sezon, nie­co już skrom­niej­szy w osią­gnię­cia, głów­nie jed­nak z powo­du fatal­nej posta­wy Beti­su w lidze, zaowo­co­wał zdo­by­ciem 3 bra­mek, oraz zali­cze­niem 5 asyst. W tym tak­że sezo­nie Joaqu­in zade­biu­to­wał w roz­gryw­kach Ligii Mistrzów, gdzie wystą­pił we wszyst­kich spo­tka­niach fazy gru­po­wej. Pod koniec sierp­nia ubie­głe­go roku Joaqu­in wybrał Valen­cię, gdyż jak twier­dził – nie chiał być „beti­so­wym uoso­bie­niem Jule­na Guer­re­ro”. Kibi­ce z rado­ścią powi­ta­li na lot­ni­sku swo­je­go „Ximo” – oka­za­ło się, że począt­ko­wo był on im jed­no­znacz­nie tyl­ko „dro­gi”…

Wart tych pie­nię­dzy?

Doświad­cze­nia wszyst­kich tych lat, wystę­py na wie­lu boiskach, prze­ciw­ko naj­sil­niej­szym rywa­lom kon­ty­nen­tu — jak mogło­by się wyda­wać — dosta­tecz­nie ukształ­to­wa­ły pił­kar­ski talent Joaqu­ina, któ­ry ten dyna­micz­ny skrzy­dło­wy nie­wąt­pli­wie posiada(ł). Jed­nak przej­ście do Valen­cii spra­wi­ło, że zawod­nik ten, czu­jąc więk­szą pre­sję i podej­mu­jąc więk­sze wyzwa­nia, nie­ja­ko zagu­bił się w nowym klu­bie. I choć co jakiś czas dawał prób­ki swo­je­go geniu­szu – ośmie­sza­jąc defen­sy­wę rywa­li, obi­ja­jąc słup­ki i poprzecz­ki, to jed­nak wię­cej było nie­po­trzeb­nych strat, nie­uda­nych dry­blin­gów i chy­bio­nych dośrod­ko­wań. To na pew­no nie było to, cze­go od nowe­go, naj­droż­sze­go w histo­rii klu­bu gra­cza wyma­ga­li kibi­ce. Coraz czę­ściej zda­rza­ło się, że nowy naby­tek zespo­łu mecze obser­wo­wał z ław­ki, wcho­dząc na ostat­nie jeden — dwa kwa­dran­se. Coraz czę­ściej poja­wia­ły się gło­sy, że Joaqu­in to kolej­ny – po bez­u­stan­nie kon­tu­zjo­wa­nym Asie­rze del Hor­no oraz cią­gle nie­przy­go­to­wa­nym Fran­ce­sco Tava­no – zupeł­nie nie­tra­fio­ny trans­fer Ame­deo Car­bo­nie­go – nowe­go Dyrek­to­ra Spor­to­we­go „Nie­to­pe­rzy”. Coraz czę­ściej furo­rę na boisku robił inny pra­wy skrzy­dło­wy – Migu­el Angu­lo, coraz rza­dziej w spo­tka­niach gry­wał Ximo. I cho­ciaż nie­raz już wyda­wa­ło się, że Joaqu­in wyko­rzy­sta wresz­cie swą szan­sę i tra­fi do bram­ki rywa­li, czym prze­ła­mie swą nie­moc boisko­wą, ten cią­gle mar­no­wał dogod­ne sytu­acje (jak w meczu z Geta­fe) czy też obroń­cy rywa­li wybi­ja­li pił­kę nie­mal już z bram­ki (mecz z Szach­ta­rem). Upra­gnio­na bram­ka, a z nią psy­chicz­ne chy­ba odblo­ko­wa­nie i zwyż­ka for­my wciąż nie nad­cho­dzi­ły… Sytu­acja zmie­ni­ła się w 62 minu­cie ostat­nie­go ligo­we­go spo­tka­nia, kie­dy to po strza­le Davi­da Vil­li i inter­wen­cji kata­loń­skie­go „por­tie­ro” pił­ka spa­dła wprost pod nogi Joaqu­ina, któ­ry z naj­bliż­szej odle­gło­ści umie­ścił ją w pustej bram­ce rywa­li. Swe­go pierw­sze­go gola Joaqu­in zade­dy­ko­wał swej cór­ce, któ­ra – jak znów zauwa­ża­ją zło­śli­wi – na „koły­skę” w wyko­na­niu szczę­śli­we­go ojca cze­kać musia­ła nie­mal pół roku… Wszyst­ko wska­zy­wa­ło jed­nak na to, iż tra­fie­nie Joaqu­ina da zespo­ło­wi Valen­cii 3 pkt, jed­nak nadzie­je te roz­wiał w doli­czo­nym cza­sie gry Ruben Castro – strze­lec wyrów­nu­ją­ce­go gola w nie­dziel­nym spo­tka­niu.

Pierw­sze tra­fie­nie… Co dalej?

Joaqu­in zdo­był więc dłu­go ocze­ki­wa­ną bram­kę. Aktu­al­ne pozo­sta­je jed­nak pyta­nie, czy ozna­cza ona popra­wę gry byłe­go repre­zen­tan­ta Hisz­pa­nii i powrót do wiel­kiej for­my z gry w Beti­sie… Jeże­li pro­blem rze­czy­wi­ście tkwił w psy­chi­ce zawod­ni­ka, spo­ra jest szan­sa że tak wła­śnie będzie. Jed­nak jeśli „nie­moc boisko­wa” Joaqu­ina spo­wo­do­wa­na jest nie­doj­rza­ło­ścią pił­kar­ską tego zawod­ni­ka czy odmien­nym sty­lem, któ­ry narzu­ca dia­me­tral­nie inny spo­sób gry od tego, jaki pił­karz pre­fe­ro­wał w Beti­sie, być może na dobrą grę w wyko­na­niu Ximo przyj­dzie nam jesz­cze chwi­lę pocze­kać. Odpo­wiedź na tak sfor­mu­ło­wa­ne pyta­nie przy­nio­są nam naj­bliż­sze już dni, w któ­rych Joaqu­in będzie miał szan­sę udo­wod­nić, że „począt­ko­we” pro­ble­my ma już za sobą… Miej­my więc nadzie­ję, że naj­bliż­sze mecze poka­żą więc, że Joaqu­in nie jest cie­niem zawod­ni­ka zna­ne­go z pięk­nych akcji w bar­wach Beti­su, że wciąż, za pre­zy­den­tem Sole­rem, będzie­my mogli o nim mówić – praw­dzi­wy Crack – a sło­wo poCrac­ka będzie zupeł­nie nie­ade­kwat­nym okre­śle­niem tego zawod­ni­ka.